Warszawa. Około 8 tys. ludzi (według PAP) przeszło przez Warszawę w paradzie homo- i transseksualistów EuroPride. Choć organizatorzy spodziewali się ich wielokrotnie więcej, prawdopodobnie spełnili swój cel: przesunęli akcenty w debacie publicznej na temat przywilejów, jakich żądają.
Wywarli też nacisk na polityków. Co prawda 8 tys. paradujących, w tym część zza granicy, to grupa zbyt mała, żeby liczyć się w wyborach, ale jej siłę zwielokrotniły życzliwe media, obszernie relacjonując EuroPride.
Jak uczą podobne wydarzenia na Zachodzie, następnym razem przynajmniej część polskiego społeczeństwa będzie mniej zdziwiona i mniej zniesmaczona demonstrowaniem homoseksualnych ułomności. A to pozwoli homoseksualistom wysunąć bardziej radykalne żądania.
Na razie maszerujący nieśli duży transparent z napisem: „Żądamy ustawy o związkach partnerskich”. Było też 15 platform udekorowanych kolorowymi balonikami, a na nich, oprócz prezentujących swe wdzięki gejów i lesbijek, także wspierający ich politycy SLD: Ryszard Kalisz, Katarzyna Piekarska, Janusz Wenderlich i Robert Gadzinowski oraz przebrany za kobietę Piotr Pacewicz, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - prze