Skacząc pilotem po kanałach telewizyjnych w wieczór wyborczy, można było odnieść wrażenie, że relacjonują one różne wydarzenia. Bronisław Komorowski z 46,2 (Homo Homini dla Polsatu), 45,7 (MB SMG/KRC dla TVN) czy 40,7 (TNS OBOP dla TVP) proc. głosów?
I który z wyników Jarosława Kaczyńskiego: 32,8 (Polsat), 33,2 (TVN) czy 35,8 (TVP) jest prawdziwy? Aż do momentu, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza podała pierwsze dane, wyborcy mogli być zdezorientowani. Nazajutrz okazało się, że najbliższy prawdy był wynik podawany przez rzekomo „stronniczą” TVP, a z różnicy nawet 13,4 proc. między liderami wyborczego wyścigu zrobiło się niewiele ponad 5 proc.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie należy za bardzo ufać sondażom. Nie twierdzę, że badania zostały zmanipulowane, choć skala rozbieżności zastanawia. Skoro jednak w sondażach tak łatwo o błąd, dlaczego stacje telewizyjne z uporem maniaka przedstawiały własną wersję jako obowiązującą? Czy głupio im było przyznać się, że postawiły na ośrodek, którego wyniki tak mocno odbiegały od rzeczywistości? A może chodziło o to, by właśnie takie cyfry zapadły wyborcom w pamięć?
O tym, że wynikami sondaży łatwo manipulować, politycy wiedzą doskonale. Szkoda tylko, że podobne metody stosują media, które chcą sprawiać wrażenie obiektywnych. „Gazeta Wyborcza” w piątek poprzedzający głosowanie na pierwszej stronie wielkimi literami zapowiadała (za PBS DGA) 51 proc. głosów dla Komorowskiego, a 33 dla Kaczyńskiego.
Dlaczego redakcja tuż przed ciszą wyborczą opublikowała prognozy dużo bardziej korzystne dla kandydata PO niż sondaże wszystkich innych pracowni? Czy nie była to próba kreowania rzeczywistości, zmobilizowania wyborców, by przyznali Komorowskiemu zwycięstwo już w pierwszej turze? Dlatego przy II turze proponuję zignorować sondaże. I – w żadnym wypadku – nie odpuszczać głosowania!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
Fakty i opinie - Szymon Babuchowski