Miał być przełom, a wyszło jak zawsze. 10 lipca we włoskim miasteczku L'Aquila zakończył się szczyt ośmiu najbogatszych państw świata. Jedynymi zadowolonymi z przebiegu tego spotkania byli jego uczestnicy. Obserwatorzy mówili raczej o kolejnym rozczarowaniu.
W zasadzie za jedyny sukces szczytu G8 we Włoszech można by uznać zadeklarowaną na poziomie 20 miliardów dolarów pomoc dla Afryki. Nie tyle kwota pomocy jest jednak ważna, ile to, że najbogatsze kraje świata po raz pierwszy chcą inwestować na Czarnym Lądzie, a nie tylko darować żywność czy pieniądze.
– Afryce trzeba pomóc, żeby wyżywiła się sama – mówił z przekonaniem prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama.
To jak najbardziej słuszny kierunek. Wysyłanie pomocy żywnościowej w głodujące regiony Czarnego Lądu rozwiązuje problemy bardzo doraźnie. Podobnie jak przekazywanie pieniędzy ubogim afrykańskim krajom wpływa też na wzrost i tak bardzo wysokiej korupcji.
W L’Aquili nie udało się rozwiązać pata w sprawie tzw. rundy z Dauhy, czyli rokowań dotyczących liberalizacji światowego handlu. Gdyby uczestnicy szczytu zdołali pokonać rozbieżności, obroty światowego handlu zwiększyłyby się o kilkaset miliardów dolarów.
Najbogatszym nie udało się również przyjąć rozwiązań stabilizujących rynek ropy naftowej (co ograniczyłoby wahania cen), ani nie przekonały dwóch krajów – Chin i Indii – do 50-procentowej redukcji emisji CO2. Potępiono za to Iran za falę przemocy, jaka przelała się przez ten kraj po sfałszowanych wyborach prezydenckich, oraz „wyrażono pełne poparcie” dla władz Autonomii Palestyńskiej i „przyszłego państwa palestyńskiego”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek