Gospodarka. Rząd znowelizował budżet. Teraz sprawą musi się zająć Sejm, a prezydent podpisać. Na czym nowelizacja polegała? Przede wszystkim znacząco zwiększono deficyt - z 18 mld do ponad 27 mld zł. Budżet posypał się, bo mniejsze są wpływy niż planowano, a zwiększyły się wydatki.
Tylko dochody podatkowe zmniejszyły się w tym roku o 46,6 mld zł. Niższe wpływy rząd starał się załatać m.in. wpływami z dywidend spółek, w których budżet posiada udziały. Kilka miliardów złotych zarobiliśmy także na różnicach w wartości złotówki. Kwoty dawane nam przez Brukselę były ustalane w euro, a to oznacza – przy słabej złotówce – że po wymianie mamy do dyspozycji więcej złotych.
Sporo udało się też zaoszczędzić. Z przesłanego do Sejmu projektu znowelizowanej ustawy budżetowej wynika, że w 2009 roku nasz PKB nieznacznie wzrośnie. Projektem ustawy musi zająć się Sejm, później Komisja Finansów Publicznych, a następnie Senat. Jeżeli izba wyższa zaakceptuje zmiany, podpis prezydenta stanie się tylko formalnością. Ustawa budżetowa jest jedyną, której prezydent nie może zawetować.
Wielu ekonomistów ostrzegało, że budżet na 2009 r. jest nierealny już w chwili jego uchwalania. Wielokrotnie wzywano rząd do nowelizacji budżetu, ale ten upierał się, że nie ma jeszcze wystarczającej ilości danych makroekonomicznych. Była realna szansa na to, że, by załatać dziurę w wydatkach państwowych, trzeba będzie podnieść podatki.
Rząd nie chciał tego robić przed wyborami do PE. Ostatecznie w obecnej nowelizacji udało się uniknąć tego rozwiązania. Minister finansów podnoszenie podatków uważa za ostateczność, ale nie wykluczył takiego kroku, że jeżeli sytuacja ekonomiczna będzie tego wymagała, obciążenia finansowe obywateli zostaną zwiększone.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Tomasz Rożek