Tylko nieco ponad połowa praktykujących regularnie polskich katolików uważa, że istnieją jasne zasady określające, co jest dobre, a co złe.
8 proc. z nich więcej niż raz w tygodniu dopuszcza zdradę małżeńską. 18 proc. popiera aborcję. 31 proc. akceptuje współżycie przed ślubem, 38 proc. rozwody, a 46 proc. nie widzi niczego złego w stosowaniu środków antykoncepcyjnych. Wśród praktykujących raz w tygodniu liczby te wynoszą odpowiednio 10, 19, 65 (!), 51 i 66 proc.
Mało powiedzieć, że badania CBOS pokazują niezbyt optymistyczny obraz naszej religijności. Jest gorzej niż źle. Badania opinii publicznej mają to do siebie, że ich wynik nie zależy tylko od opinii odpowiadających, ale także sposobu zadawania pytań. Nawet opublikowane dane na temat poglądów wierzących w kwestiach moralnych nie do końca odzwierciedlają prawdę, muszą mocno zastanowić. Nie wejdę w ludzkie sumienia i motywy ich wyborów.
Wydaje mi się jednak, że wielką rolę w kształtowaniu poglądów na moralność gra zjawisko usprawiedliwiania własnego postępowania. Człowiekowi trudno żyć ze świadomością, że nie jest tak doskonały, jak by sobie tego życzył. Ideały zmienia się łatwiej niż postawy. Stąd dostosowywanie moralności do tego, co się samym sobą reprezentuje. A przecież, żeby szczerze powtarzać „moja bardzo wielka wina”, nie trzeba heroizmu. Wystarczy wiara, że jest Ktoś, kto kocha nas mimo wszystko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl