Norwesko-amerykański system obrony powietrznej NASAMS strzeże nieba nad Waszyngtonem i instalacjami w wielu państwach świata. Niedługo będzie chronił też miasta Ukrainy. Zdaniem ekspertów, jego główną rolą będzie powstrzymywanie rosyjskich pocisków manewrujących.
1 lipca Pentagon oficjalnie ogłosił, że USA zakupi dla Ukrainy dwa systemy NASAMS (National Advanced Surface to Air Missile System), spełniając od dawna wyrażane prośby Kijowa o przysłanie zachodnich systemów obrony powietrznej.
Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco
Skrót NASAMS oznacza Narodowy Zaawansowany System Pocisków Rakietowych Ziemia-Powietrze i jest jednym z szeroko używanych na świecie systemów obrony powietrznej średniego zasięgu. Pierwotnie pierwszy człon nazwy brzmiał "norweski" zamiast "narodowego", bo to właśnie tam stworzona została ta broń; w USA zmieniono ją po tym, jak system wszedł do amerykańskiej służby jako główny element obrony przestrzeni powietrznej nad Waszyngtonem, najbardziej strzeżonego odcinka nieba na świecie.
Główną koncepcją systemu było przystosowanie standardowych amerykańskich rakiet powietrze-powietrze średniego zasięgu, AIM-120 AMRAAM, do wystrzeliwania z wyrzutni naziemnych, choć późniejsze wersje przystosowano też do wykorzystywania innych pocisków.
Na jeden system składa się wyrzutnia lub wyrzutnie z rakietami połączone sieciowo z radarem AN/MPQ-64 Sentinel, czujnikiem optycznym w podczerwieni i stanowiskiem dowodzenia. Według portalu technologicznego The Drive, sieciowość systemu jest jedną z jego zalet, która czyni go trudniejszym do zniszczenia przez wroga. Zaletą jest też szeroka gama możliwych do użycia i szeroko używanych przez państwa zachodnie rakiet, od AMRAAM po niemieckie IRIS-T. W kontekście Ukrainy może to mieć znaczenie w perspektywie zapowiedzi dostarczenia przez Niemcy własnych naziemnych wyrzutni IRIS-T.
Pierwsza wersja systemu została wprowadzona w 1998 r., zaś najnowsza - NASAMS 3 - w 2019 r. Choć nie wiadomo, którą z wersji systemu otrzyma Ukraina, to jego zasięg nie przekracza kilkudziesięciu kilometrów (w najbardziej zaawansowanej wersji, z rakietami AMRAAM-ER, zasięg to ok. 80 km).
Jak mówi PAP Karl Mueller, ekspert ośrodka RAND Corporation, charakterystyka ta - wraz ze zdolnością przechwytywania nisko lecących obiektów - wskazuje na potencjalną rolę, jaką system odegra na Ukrainie.
"Spodziewam się, że główną rolą NASAMS będzie obrona ośrodków miejskich - jak np. Kijowa - przed rosyjskimi pociskami manewrującymi" - mówi Mueller. Dodaje, że podobną rolę NASAMS pełni w innych krajach, gdzie jest używany, m.in. do obrony Waszyngtonu, Dżakarty, a także norweskich czy katarskich baz wojskowych.
Jak zaznacza Mueller, nie spodziewa się, by NASAMS był używany do zestrzeliwania samolotów, bo te - z uwagi na wciąż skuteczne systemy obrony powietrznej, jakie posiada Ukraina - rzadko zapuszczają się w głąb teryrorium Ukrainy. Spustoszenia dokonują natomiast wystrzeliwane przez nie z daleka pociski manewrujące, takie jak te, które uderzyły w ostatnich tygodniach na budynki cywilne i zakłady w Kijowie, Odessie, czy Krzemieńczuku.
Podobnie uważa płk David Shank, były dowódca Akademii Artylerii Obrony Powietrznej US Army w Forcie Sill w Oklahomie.
"Krótko mówiąc, dodanie jakichkolwiek zdolności artylerii obrony powietrznej da ukraińskim siłom zbrojnym możliwość obrony większej liczby kluczowych obiektów. Poprzez dodanie NASAMS, systemu obrony przed pociskami manewrującymi, ukraińskie siły zbrojne mogą użyć go do ochrony skupisk ludności, węzłów dowództwa i kontroli, baz lotniczych, czy centrów logistycznych" - mówi Shank.
Nie jest jasne, jak szybko NASAMS trafi na Ukrainę. Jak powiedział dziennikarzom wysoki rangą przedstawiciel Pentagonu, procedura pozyskania systemu - tj. zakup z zewnątrz, a nie transfer bezpośrednio z magazynów sił USA - oznaczać może "tygodnie albo nawet miesiące". Innym czynnikiem jest szkolenie: według płk Shanka, jest to również kwestia "co najmniej tygodni".
"Szkolenie z NASAMS wymagałoby minimum kilku tygodni dla doświadczonych żołnierzy artylerii przeciwlotniczej. Podobnie jak Patriot, te systemy są bardzo techniczne i wymagają połączenia kilku komponentów. To oznacza, że do jego obsługi potrzeba wielu żołnierzy, ustalenia zdekonfliktowanego obrazu przestrzeni powietrznej by uniknąć zestrzeliwania przyjaznych sił" - mówi emerytowany oficer. Jak jednak dodaje, ze względu na niewielką liczbę rodzajów latających nad Ukrainą załogowych statków powietrznych, powinno to skrócić czas potrzebny na szkolenie.
Według Muellera, choć NASAMS nie jest tak dobrze znany jak amerykański Patriot, to jest on jednym z najszerzej używanych systemów w swojej klasie. W ostatnim czasie system kupiła m.in. Litwa i Katar, a zaintesowanie wyrażała też Estonia. Producenci NASAMS - norweski Kongsberg i amerykański Raytheon - składali też ofertę Polsce w ramach programu Narew, ale ostatecznie polski MON wybrał brytyjski CAMM.
Ekspert uważa też, że dostarczenie dwóch systemów na Ukrainę jest prawdopodobnie tylko początkiem podobnych dostaw zachodnich systemów przeciwlotniczych. Jak dodaje, jest to podyktowane m.in. zmniejszającą się dostępnością post-sowieckich platform, takich jak systemy Buk czy S-300.
"To jest znak, że USA i Zachód oczekują, że ta wojna jeszcze potrwać i jest to ruch z myślą o dłuższej perspektywie, zważywszy na to, ile zajmuje przeszkolenie. Myślę, że to będzie początek procesu przestawiania Ukrainy na NATO-wskie systemy uzbrojenia w tym obszarze" - mówi Mueller.