Działania władz Rosji wskazują, że protesty międzynarodowej opinii przeciwko agresji na Gruzję nie były skuteczne.
Armia rosyjska nie tylko stacjonuje w Południowej Osetii i Abchazji, wspierając ich separatystyczne dążenia, ale rozmieszcza swe posterunki wewnątrz Gruzji oraz blokuje port w Poti. Faktycznie oznacza to okupację terytorium suwerennego państwa. Rosja wyraźnie mówi, że na obszarze postradzieckim nie układy międzynarodowe, ale jej wojska wyznaczać będą granice.
Jeśli takie działania zostaną usankcjonowane przez Zachód, będziemy mieli do czynienia z bardzo niebezpiecznym precedensem. Rosja wygrywając konflikty narodowościowe na terytorium b. ZSRR, będzie mogła wysyłać w te rejony wojska, powołując się na ochronę rosyjskojęzycznych mniejszości. Już w tej chwili trwają demonstracje na Krymie, gdzie w Sewastopolu znajduje się ważna dla regionu baza Floty Czarnomorskiej.
Prezydent Juszczenko specjalnymi zarządzeniami musiał niedawno przypominać Rosji, że jest to jednak terytorium Ukrainy. Co jednak będzie, gdy Putin uzna, że teraz przyszła pora na ochronę praw Rosjan na Krymie albo na Łotwie bądź w Estonii? Doktryna Putina w praktyce oznacza zakwestionowanie suwerenności państw, które powstały po rozpadzie Związku Sowieckiego, i daje Rosji prawo do arbitralnego decydowania o wojskowej obecności na tym terytorium.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - komentarz: Andrzej Grajewski