Norwegia. Prof. sir Alek Jeffreys w 1984 r. zauważył, że człowieka można identyfikować przez badanie jego DNA. Zgadnijcie Państwo, ile czasu zajęło wprowadzenie tej technologii „pod strzechy”? Sześć miesięcy! PÓŁ ROKU na wszystkie formalności, patenty, akredytacje i pozwolenia.
Pierwsza sprawa uratowała Kenijczyka, którego służby emigracyjne chciały deportować, bo uznały, że nie jest synem swojej matki. Chłopak mógł w Wielkiej Brytanii zostać, bo okazało się, że matka mówi prawdę. Przy okazji znalazł się ojciec, bo mama nie była pewna…
Druga historia dotyczy człowieka, który dostał Millennium Technology Prize 2008. Prof. Robert Langer w 1996 r. zastanawiał się nad sensem podawania do płuc lekarstw w aerozolu. Małe kropelki sklejały się i ostatecznie do płuc docierało 1–2% tego, co wylatywało z dozownika. Profesor Robert Langer z trójką współpracowników opracował nowy sposób tworzenia aerozoli. Kropelki były dużo większe i porowate. Efekt? – w płucach znajdowało się kilkadziesiąt procent tego, co wylatywało z dozownika. W 1996 r. rozpoczęto próby.
Rok później opublikowano wyniki, w 1998 r. naukowcy założyli firmę, która wynalazek miała skomercjalizować. W tym samym roku do badaczy zgłosiły się cztery koncerny farmaceutyczne z ofertą jego kupna. W 1999 r. firma została sprzedana… za 120 milionów dolarów. Zaledwie trzy lata po pierwszych eksperymentach!
Słuchałem tego z zazdrością i żalem. Zazdrością, bo chciałbym, by w Polsce komercjalizacja też tak szybko postępowała. Żalem – bo mogłaby postępować. Mamy co komercjalizować. I kłopotem nie są tylko pieniądze. Często także nastawienie rodzimych badaczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. Tomasz Rożek