Hiszpania. Hiszpański parlament rozpoczął nową kadencję od rozpatrzenia wniosku komunistów o usunięcie symboli religijnych z uroczystości zaprzysiężenia ministrów. Zwolennicy tego pomysłu ponieśli spektakularną klęskę.
W Hiszpanii każdy nowy rząd składa przysięgę królowi na wierność konstytucji. Podczas tej ceremonii obok ustawy zasadniczej zawsze znajdują się Biblia i krucyfiks. IU (Zjednoczona Lewica – koalicja ugrupowań komunistycznych) zgłosiła projekt modyfikacji dekretu regulującego przebieg uroczystości. Najpoważniejsze ugrupowania parlamentarne ostro skrytykowały projekt. – Usunięcie Biblii i krucyfiksu oznaczałoby zlekceważenie tego, w co wierzy większość Hiszpanów – powiedział poseł Eugenio Nasarre w imieniu prawicowej Partii Ludowej.
Ramón Jáuregui, przemawiający w imieniu rządzącej PSOE (socjalistów), zauważył, że dekret regulujący przebieg uroczystości przejęcia władzy nie wspomina o symbolach religijnych, nie ma więc czego modyfikować. W głosowaniu przeciwko projektom opowiedziało się 309 deputowanych, 9 było za, a 6 wstrzymało się od głosu.
W Polsce zapowiadano debatę w hiszpańskim parlamencie jako dalszy ciąg walki z Kościołem, prowadzonej przez socjalistycznego premiera José Luisa Rodrígueza Zapatero. „Rzeczpospolita” poważnie rozważała, czy socjaliści poprą projekt. Tymczasem w rzeczywistości projekt był skierowany przeciwko nim. Premier ciągle zapowiada radykalną laicyzację państwa.
Wniosek Zjednoczonej Lewicy miał pokazać lewicowym wyborcom, że radykalizm Zapatero ma jednak ściśle określone granice. Komuniści doskonale wiedzieli, że poparcie ich projektu skonfliktowałoby rząd z powszechnie szanowanym przez Hiszpanów królem Juanem Carlosem I. Na to premier nie może sobie pozwolić. Socjaliści zostali więc postawieni w niezręcznej sytuacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
oprac. Leszek Śliwa