Warszawa. Uratowała w czasie wojny 2,5 tys. żydowskich dzieci, dwukrotnie więcej niż Oskar Schindler. Irena Sendlerowa zmarła 12 maja. Miała 98 lat.
Pani Irena jeździła tam, skąd ludzie uciekali w popłochu. Niemcy panicznie bali się, że szalejąca w getcie epidemia tyfusu przedostanie się poza mury i pozwolili, by weszły tam służby medyczne. Irena Sendler wykorzystała tę furtkę. W przebraniu pielęgniarki nosiła jedzenie, leki i pieniądze i wywoziła dzieci przez bramę getta. Wraz z innymi „pielęgniarkami” podawała dzieciom środki nasenne, a potem pakowała je w worki, pudła i kubły na śmieci i wywoziła ambulansem z getta.
– W Polsce za pomoc Żydom groziła kara śmierci. W getcie było piekło – wspominała Sendlerowa. – Maluchy nie rozumiały często swej tragedii. Wiozłam kiedyś zapłakanego, zrozpaczonego chłopczyka do kolejnych opiekunów, a on wśród łez pytał: „Proszę pani, ile można mieć mamuś, bo ja już jadę do trzeciej”. Czasem okazywało się, że trzeba z czułością zająć się dzieckiem, na oczach którego zamordowano rodziców…
W 1943 r. Sendlerowa została aresztowana przez gestapo; była torturowana i skazana na śmierć. Zdołano ją jednak uratować, przekupując niemieckich strażników. Została uhonorowana tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. Marcin Jakimowicz