Moskwa. W historii Rosji takie wydarzenie miało miejsce po raz pierwszy. Posiadający niemal dyktatorską władzę prezydent Władimir Putin oddał ją dobrowolnie swemu następcy Dmitrijowi Miedwiediewowi.
Sam zajął miejsce premiera, a także lidera największej partii „Jedinaja Rossija”, która posiada zdecydowaną przewagę w Dumie Państwowej. W jakim kierunku obaj poprowadzą Rosję? Miedwiediew jest pierwszym od 1917 r. rosyjskim przywódcą, który nie ma w swym życiorysie pracy w aparacie komunistycznej partii lub organach bezpieczeństwa państwowego.
Jest znakomicie wykształcony i jak mówią ci, którzy dobrze go znają, choć lojalny, nie zadowoli się jedynie rolą marionetki. Jeszcze przed wyborami prezydenckimi, w których poparło go ponad 70 proc. wyborców, deklarował, że Rosja nie będzie republiką parlamentarną, lecz krajem rządzonym przez prezydenta. Rosja nie znosi jednak dwuwładzy, więc szybko się rozstrzygnie, do kogo będzie należał decydujący głos.
Zmiany nie powinny być wielkie. W polityce wewnętrznej i gospodarczej Miedwiediew będzie kontynuował linię Putina może w bardziej eleganckim stylu. Wielu Rosjan odczuło pozytywne skutki koniunktury na surowce energetyczne, a rezerwy budżetowe Rosji należą obecnie do największych w świecie. Póki ceny na gaz i ropę nie spadną, wielkich zmian nie będzie.
Putin próbował promować średni biznes kosztem oligarchów, i ten kierunek będzie wspierał Miedwiediew. Zmian nie będzie także w polityce zagranicznej. Świadczy o tym przemówienie nowego prezydenta, wygłoszone w czasie defilady w Moskwie, w którym, podobnie jak to robił Putin, postraszył nieprzyjaciół Rosji, zdefiniowanych zresztą dość ogólnikowo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
oprac. Andrzej Grajewski