Zimbabwe. Kiedy Robert Mugabe (na zdjęciu) obejmował urząd premiera, a potem prezydenta, Zimbabwe było jednym z najbogatszych państw Afryki, w którym funkcjonowała sprawna demokracja. Przejął władzę i zrujnował wszystko: i gospodarkę, i demokrację.
Pod koniec marca Robert Mugabe i jego partia ZANU-PF przegrali wybory prezydenckie oraz parlamentarne i wydawało się, że stracą władzę. Mugabe nie uznał jednak wyników wyborów. Zwycięska opozycja jest bezradna, bo prezydent panuje nad wojskiem i policją.
Rządy Mugabe zaprzeczają schematom, które obowiązują w naszym potocznym myśleniu o Afryce. Zwykle uważa się, że przejęcie władzy przez czarnych było zwycięstwem „dziejowej sprawiedliwości” i oznaczało demokratyzację rządów oraz widoki na poprawę sytuacji gospodarczej. Tymczasem w Zimbabwe wszystko było na odwrót.
Kiedy Mugabe osiągnął pełnię władzy, zaczął sprzyjać rabowaniu ziemi będącej własnością białych far-merów przez dawnych partyzantów, towarzyszy broni prezydenta z czasów walki z kolonizatorami. Partyzanci siłą przejmowali cudzą własność, zmuszając do emigracji legalnych właścicieli.
Ponieważ nie potrafili zarządzać przejętymi farmami, gospodarka kraju w ciągu kilku lat pogrążyła się w zupełnym chaosie i nędzy. Obecnie inflacja w Zimbabwe wynosi ponad 100 tysięcy procent, co jest najwyższą odnotowaną dotąd inflacją na świecie. Stopa bezrobocia wynosi około 80 procent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
leś