Francja. Znicz z ogniem zapalonym w Olimpii zgasł w Paryżu. Biegacze ze sztafety, którzy go nieśli, nie umieli przebić się przez tłum demonstrantów, którzy żądali niepodległości dla Tybetu.
Tłumowi z tybetańskimi flagami w poniedziałek 7 kwietnia nie dali rady ani ochroniarze, ani 3 tysiące policjantów. Policja przerwała więc sztafetę i nakazała przenieść znicz do autobusu. Wtedy też, jak podaje paryska policja, ogień „zgasł z przyczyn technicznych”.
Protesty przeciw łamaniu praw człowieka w Chinach towarzyszą olimpijskiej sztafecie w wielu krajach. Już dzień przed zgaszeniem ognia, w czasie sztafety w Londynie, demonstranci o mało nie wyrwali znicza biegaczom. Kładli się na ulicy tuż przed biegaczem, a jeden z demonstrantów próbował nawet zgasić ogień gaśnicą.
Chińczycy jednak tego nie zobaczą: relacje w ich telewizji zostały tak zmontowane, że nie widać ani jednego demonstranta, ani transparentu. W Londynie i w Paryżu interweniowała policja. Paryscy policjanci otoczyli nawet demonstrantów kordonem i żądali od nich zwinięcia tybetańskich flag.
To już trzeci przypadek w historii, kiedy olimpijski ogień gaśnie przed otwarciem igrzysk. Po raz pierwszy jednak stało się to dzięki protestowi obrońców praw człowieka. W 1976 roku w Montrealu ogień zgasiła gwałtowna ulewa. Przed czterema laty ogień zgasł też na stadionie w Atenach. Według tradycji, jeśli znicz zgaśnie, trzeba go ponownie odpalić w Olimpii. Organizatorzy jednak błyskawicznie wznowili w Paryżu sztafetę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
oprac. prze