Pojechałem zobaczyć największą kupę cegieł na świecie, a niespodziewanie odbyłem duchową podróż. I ze zdumieniem odkryłem: jestem 100-procentowym Krzyżakiem.
Pamiętaj: w fotografii jest zasada: albo robisz gwóźdź, albo stodołę. Albo detal, albo widok ogólny. Nie da się pokazać i tego, i tego – uczył mnie nasz fotoedytor Józek Wolny. Robimy gwóźdź czy stodołę? – drapałem się pod głowie pod 660-metrowym murem nad Nogatem. Tysiące książek, przewodników… Jak ugryźć tego kolosa? – A po co gryźć? – zapytał kustosz Marek Stokowski. – Malbork trzeba przeczytać! No to zaczęliśmy czytać… Stokowski, autor świetnej powieści „Stroiciel lasu”, tym razem – jako malborski kustosz – był naszym „Stroicielem zamku”. Zna go jak własną kieszeń. Na pytanie, gdzie mieszka, z łobuzerskim uśmiechem odpowiada: w starym budownictwie. I pokazuje ogromną krzyżacką wieżę. Nieprzypadkowo najechaliśmy Marienburg (niemiecka nazwa Malborka) 1 lutego. Tego dnia, dokładnie 600 lat temu, Krzyżacy podpisywali w Toruniu pokój. Wówczas coś w zakonie pękło. Zuchwałość braci została stępiona. Odtąd zastanowią się dziesięć razy, zanim staną z Polakami w otwartym polu. Chcieliśmy pobyć z zamkiem sam na sam. Bez przedzierania się przez ośmiotysięczny tłum turystów, którzy latem zdeptują posadzki Średniego i Wysokiego Zamku. Rocznie do kolosa nad Nogatem ściąga pół miliona osób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz, zdjęcia Henryk Przondziono