Tracą czas przed kawałkiem chleba – rzucą sceptycy. „Uwiodłeś nas, a my pozwoliłyśmy się uwieść” – uśmiechną się klaryski. I wrócą do adoracji.
Zrywam się o 5. Uff! To środek nocy. W Kętach u podnóża Beskidów mniszki wstają codziennie o tej porze. Ruszam do klarysek od Wieczystej Adoracji. Gdy pod wzgórza Asyżu podchodziły wojska Saracenów, a ludzie w popłochu uciekali w pobliskie lasy, Ubogie Panie nie zwiały z klasztoru. Klara wyszła na balkonik. Trzymała w dłoniach Najświętszy Sakrament. Blask bijący z Hostii miał zrobić na muzułmanach tak piorunujące wrażenie, że cofnęli się i zaniechali plądrowania miasta. Tę scenę ujrzy każdy, kto przekroczy furtę klasztoru w Kętach. Pokaźny, namalowany przez jedną z mniszek, obraz wisi w korytarzu. Obok za kratą 25 sióstr adoruje Najświętszy Sakrament. Za oknami zmarznięci, opatuleni w długie płaszcze ludzie kupują w piekarni chleb z dynią. I zastanawiają się nad tym, czy nasi szczypiorniści dadzą radę rosłym Duńczykom. Czy każda z Was może przygotować swój ulubiony cytat ze świętej Klary? – poprosiłem siostry. – Jasne! – odparły. I na spotkanie wyszły z maleńkimi karteczkami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz, zdjęcia Roman Koszowski