Psie zaprzęgi to drogi sport. Żeby odnosić prawdziwe sukcesy, nie wystarczy tylko kupić szczeniaka za 3 tys. euro. Trzeba go jeszcze wychować, zadbać o dobrą kondycję i żywienie. Nade wszystko zaprzyjaźnić się z nim.
Radosław Ekwiński, członek Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów, w jednym ze swoich artykułów napisał: „W Polsce są ludzie, którzy zarazili się wirusem psich zaprzęgów – i tak im zostało. Nie byli nigdy na Alasce ani w podbiegunowej Skandynawii – choć właśnie tam o ten rodzaj infekcji najłatwiej. Nie wyssali swego psiego losu z mlekiem matki – bo jeżeli nawet dziadek kiedykolwiek rozwoził pocztę, to robił to co najwyżej Rometem, na pewno nie psim zaprzęgiem. Kiedyś może zaczytali się Londonem, kiedyś – na zimowym spacerze w parku – zapatrzyli się w niebieskie jak styczniowe niebo oczy przypadkowo spotkanego syberyjskiego husky. Zaczytali lub zapatrzyli o jedną chwilę za długo...”. W styczniu w Jakuszycach koło Szklarskiej Poręby przez 4 dni o podium walczyło ponad 400 psów, które miały do pokonania 200 km. „Husqvarna Tour” jest jednym z najtrudniejszych średniodystansowych wyścigów psich zaprzęgów w tej części Europy. Przygotowywanie zaprzęgu do zawodów to praca niemal całoroczna. Aż trzy razy w tygodniu trzeba pamiętać o treningu, a każdy z treningów to pokonanie około 18 kilometrów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Wójcik, zdjęcia Jakub Szymczuk