Na Białorusi tylko w Brasławiu na Mszy można usłyszeć tam-tamy. A dzieci do spowiedzi przyciąga nie tylko "fajny" ks. Leszek, ale i chipsy.
Tymi chipsami proboszcz Leszek Witwicki SDS przed 16 laty, kiedy zaczęło się oficjalne spowiadanie w konfesjonale, zachęcał dzieci do spowiedzi. Wcześniej, przez 70 lat, wszystko odbywało się potajemnie. Choć Brasław i tak jest wyjątkiem. Obecny kościół pw. Narodzenia NMP zbudowano w 1897 roku. W 1950 roku tylko na dwa lata zamieniono go na magazyn zboża. – Ale i tak wszyscy wiedzieli, że tu jest ksiądz i udziela chrztów i ślubów, więc przyjeżdżali nawet z daleka – opowiada ks. Kazimierz Ryszkiewicz, salwatorianin. – To my mu wymodliłyśmy powołanie na młodzieżowej grupie modlitewnej – śmieją się dziewczyny. – Tak jak i innym trzem kolegom. Prosiłyśmy o dobrych mężów, a najlepsi z parafii poszli do salwatorianów. Bo w Brasławiu razem z ojcami salwatorianami zaczęło się życie parafialne pełną parą. Brasław liczy 10 tysięcy mieszkańców. 70 rocent z nich to katolicy. Wielu ma polskie korzenie, bo to najbardziej wysunięte na północny wschód Białorusi miasto dawnej II Rzeczypospolitej. – To nie miasto, ale miasteczko – pieszczotliwie mówi o swoim miejscu na ziemi Teresa Szakiel, członkini rejonowego oddziału Związku Polaków na Białorusi. W Polsce istnieje Stowarzyszenie Brasławian i Brasławskich Żydów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Henryk Przondziono