Gdy Radek wszedł do bazyliki, ludzie płakali jak bobry. Dwa tygodnie wcześniej wyczerpany przez nowotwór modlił się tu o cud. Teraz promieniał. W Gietrzwałdzie, gdzie 130 lat temu ukazała się Maryja, do dziś zdarzają się cuda.
Zagrzmiało. Wiatr szalejący między Ostródą a Olsztynem przygnał kłębiaste chmury. Zbliżała się burza. – Szybciej, szybciej – poganiała trzynastoletnią Justynkę Szafryńską zniecierpliwiona matka. Zagapiły się. Zasiedziały się u rodziny po tym, jak Justyna zdawała u proboszcza egzamin przed Pierwszą Komunią. Do domu za pagórkiem miały jeszcze trzy kilometry. Gdy przechodziły obok gietrzwałdzkiego kościoła, dzwon na wieży zaczął głośno bić. Już 21.00! – pomyślała dziewczynka. Nagle odwróciła się, spojrzała na rosły zielony klon i zaniemówiła z wrażenia. Z drzewa biła niezwykła jasność. Justyna przetarła oczy, a potem zaczęła ciągnąć mamę w kierunku drzewa. Widziała już wyraźnie: z jasności wyłoniła się postać pięknej kobiety w białej sukni. Nie miała wątpliwości. Podobny wizerunek widziała tyle razy w pobliskim kościele. – Odmawiaj codziennie Różaniec – powiedziała do Justynki Pani. Był środowy wieczór, 27 czerwca 1877 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz, zdjęcia Marek Piekara