Do Łagiewnik mam kilka przystanków, ale Niemki musiały przejechać 1300 kilometrów, żeby mnie zaprowadzić na grób siostry Faustyny – śmieje się Jan Budziaszek, perkusista Skaldów. – Trzeba było pojechać aż do Szwecji, żeby się tu znaleźć – wyznaje aktorka Izabela Drobotowicz-Orkisz.
Autor „Dzienniczka perkusisty” pierwszy raz trafił tu w 1984 roku. Wtedy jeszcze mówiono o nim: „Jan Budziaszek – wytwórnia flaszek”. – Byłem największym rozbójnikiem w Krakowie, u mnie w ogródku rosła „marycha” – opowiada muzyk. – Ale tak się złożyło, że akurat szła krakowska pielgrzymka do Częstochowy, więc użyczyłem trochę podłogi pielgrzymom. Ponieważ mam sporo miejsca, trafiło do mnie kilkanaście pań z Niemiec. To one wyciągnęły mnie do Faustyny. Kiedy już pielgrzymka wychodziła, odprowadziłem te panie na Wawel. Coś mi szepnęło, żebym został na Mszy. Potem poszedłem z nimi do pierwszego noclegu. Aż wreszcie po sześciu dniach, w klapkach i podkoszulku, wylądowałem w Częstochowie…
– Mam takie zdjęcie sprzed lat: stoję na peronie w Łagiewnikach i czekam na pociąg – zwierza się aktorka Izabela Drobotowicz-Orkisz, założycielka Teatru „Hagiograf”. – Wtedy nie wyobrażałam sobie, że to miejsce będzie dla mnie tak nadzwyczajne. Przyprowadziła mnie tu moja przewodniczka duchowa – święta Teresa z Lisieux. Był akurat 19 października 1997 roku, dzień, w którym Jan Paweł IIogłaszał Małą Tereskę doktorem Kościoła. Grałam w Malmö spektakl o życiu Świętej. Po przedstawieniu podszedł do mnie jakiś człowiek i powiedział, że przyjechał po to, by głosić Boże Miłosierdzie. Wręczył mi obrazek Jezusa Miłosiernego. To wydarzenie sprowadziło mnie tutaj.
Święte z poprawczaka
– Doświadczam tu głębokiej modlitwy – opowiada aktorka. – Kiedy moja córka Weronika zachorowała na białaczkę, prosiłam siostry o modlitwę w jej intencji. Weronika wyzdrowiała – ostatnie badania, potwierdzające jej zdrowie, miały miejsce 22 lutego 2002 roku. Powiedziałam o tym siostrze Elżbiecie Siepak, przewodniczącej stowarzyszenia „Faustinum”, a ona na to: „To już pani wie, gdzie pani to wymodliła”. Okazało się, że była to rocznica tego objawienia w Płocku, kiedy Pan Jezus kazał siostrze Faustynie namalować obraz.
– Dla mnie największym cudem w Łagiewnikach jest dom wychowawczy dla dziewcząt – wyznaje Jan Budziaszek. – Są to często dziewczęta z tzw. „dobrych domów”, dla których rodzice nie mieli czasu. Przychodzą tu z wyrokami sądowymi, a po 2–3 latach wychodzą autentycznie święte. W życiu nie widziałem, żeby najbardziej uduchowiony kapłan tak adorował Najświętszy Sakrament jak one. Przyjeżdżam do nich czasem na spotkania, rekolekcje. Kiedyś dwie dziewczyny się zbuntowały, nie chciały przyjść na spotkanie. Zamknęły się, podpaliły pokój od środka. Nie wiedziałem, co robić, rozwaliłem drzwi siekierą. Dopiero potem zrozumiałem, że chciałem je do czegoś zmusić, nie podszedłem do nich jak Jezus Miłosierny. W czasie Drogi Krzyżowej przeprosiłem te dziewczyny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski