Powyborczy krajobraz

Myśl: Porażki nie są przegraną ani klęską. Są miarą podejmowania się trudnych wyzwań

Znowu polityka – żachniesz się, Czytelniku. Nie, nie polityka. Przecież rada parafialna to nie polityka. W diecezji rada kapłańska – też nie polityka. A mieliśmy w diecezji i jedne, i drugie wybory. Leży przede mną na biurku dekret biskupa zatwierdzający skład rady kapłańskiej na nową kadencję. Cieszę się, że są tam „moi” kandydaci. I w ogóle sami zacni, znani ze swej pracy i zaangażowania kapłani. Jest kilka nazwisk, których nie kojarzę – ale to ci młodsi, pewnie ich znam, ale nie łączę z nazwiskami – nie moje pokolenie. Tak czy owak, patrząc na tę listę, widzę mechanizm wyborów: demokracja. Tak, kapłańska demokracja. Bez wyborczej walki, a wyrastająca z życia, pracy, sukcesów i porażek. Tak, tak – porażek także. Potrafimy je cenić w naszym środowisku. Porażki nie są przegraną ani klęską. Są miarą podejmowania się trudnych wyzwań. Tylko taka demokracja, mająca fundament w życiu, coś znaczy.

Były u nas też wybory parafialne – rady, zwanej duszpasterską. Nie było w naszej parafii formalnie ukonstytuowanej rady. Długo by tłumaczyć, dlaczego. Powiem krótko – demokracja dojrzewała. Zaskoczyli mnie parafianie. Wybrali tych spośród siebie, którzy na przestrzeni wielu lat nieformalnie służyli parafii radą, pomocą, pracą, organizowaniem funduszy. Mało tego, że wybrali. Rozkład głosów był zasadniczo proporcjonalny do wkładu wysiłku poszczególnych osób. Ten wysiłek był wyborczą walką. Szarą i mozolną, trwającą wiele lat, bez profitów materialnych, z poczucia wewnętrznego obowiązku i bycia dla społeczności. To też jest demokracja, która coś znaczy. I wybory, które budują przyszłość – bo wyrastają z przeszłości.
No i były u nas, czyli w całej Polsce, wybory samorządowe. Podkreślić wypada: samorządowe, nie rządowe. Dlatego nie mogłem pojąć, dlaczego rząd się w to miesza, ale pewnie się nie znam.

I była walka wyborcza. Nie wiem, jak gdzie indziej, ale u nas na kilogramy plakatów z podobiznami kandydatów. Przez wiele dni mój pies miał zajęcie wieczorami i w nocy. Bo naprzeciw bramy plebańskiego podwórka stoi tablica ogłoszeń. Została prowizorycznie powiększona. Po zapadnięciu zmroku co jakiś czas podjeżdżał inny samochód. Jedni emisariusze tylko nabijali nowe plakaty. Inni zdzierali już wiszące. Ci na dodatek zostawiali pod tablicą góry papieru. Mój psisko, nawykły do porządku, patrzył wtedy na mnie zdziwiony. Poklepałem go po kudłatym łbie: Dobra, dobra, wiem, na nich nie ma co głosować, zaśmiecą gminę i powiat. I szedłem popatrzyć, kto wisi nad stosem zdartych plakatów. Na nich nie głosowałem. Chyba nie ja jeden zorientowałem się, w czym rzecz. I dobrze. Wyborcy nie dali się otumanić. Demokracja w Polsce wciąż ma szanse. Mimo wpadek.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Tomasz Horak