Ostatnio to rozpisałem się o różnych sprawach. A przecież moje drugie okno wychodzi prosto na kościół. Co widzę? Adwent!
Każdy ksiądz lubi ten czas. I Roraty. Pamiętam z dzieciństwa adwentowe Msze. Zawsze raniutko. Organistka wyśpiewywała pieśń, której nie rozumiałem, ale której melodia była smutna i radosna równocześnie, a przez to bardzo uroczysta, choć zarazem prosta. Dużo później dowiedziałem się, co to za pieśń i melodia. „Rorate, coeli, desuper!” – „Niebiosa, rosę ześlijcie ziemi!” A melodia – gregoriańska. To nie były takie Roraty jak teraz. Nie było całej tej zewnętrznej otoczki – lampionów, obrazków, serduszek, dekoracji, nagrań. Był tylko adwentowy wieniec i wysoko umieszczona świeca z białą wstążką. Uczestników niewielu było, jako ministrant miałem porównanie. Ale została mi w sercu tamta, śpiewana przez organistkę jasnym głosem pieśń.
Nie usłyszę jej więcej. Są inne pieśni i piosenki. Kilka lat temu „Mały Gość” wylansował „Świeć, gwiazdeczko mała, świeć, do Jezusa prowadź mnie”. Dzieci (teraz już studenci) do dziś mi ją przypominają. Innego roku śpiewaliśmy „A z Krakowa do Betlejem prowadź, gwiazdo, nas!” My oczywiście wymyśliliśmy lokalną wersję: „Ze Świętowa do Betlejem”. Duszpasterze mogą zamawiać roratnie materiały przygotowane przez różne ośrodki. Dobrze, że wybór jest coraz większy. Byle tylko nie minąć tego, co najważniejsze – Bożego słowa, które liturgia każdego dnia przynosi. A po drugie – by akcją nie przesłonić ducha Adwentu. Smutnego i radosnego równocześnie. Uroczystego – a zarazem prostego prostotą oczekiwania na cichą noc, świętą noc...
Kocham Adwent. I pewnie dlatego podjąłem się współudziału w tworzeniu liturgicznych materiałów na te dni.
Żyłem więc atmosferą Adwentu przez kilka miesięcy, gdy jeszcze trwała poprzednia zima. Ponad pół roku przeżyłem adwentowo. Właściwie to całe życie powinno być adwentowe. W oczekiwaniu nie tyle na Boże Narodzenie, ile na nasze narodzenie się dla Boga. „Świeć, gwiazdeczko mała, świeć, do Jezusa prowadź mnie...” Bo tam, w którymś miejscu mej drogi przez życie On na mnie czeka. Nie wiem, gdzie. Nie wiem, kiedy. Wiem, że czeka. Ja też czekam. To właśnie jest Adwent.
Trzeba dobrze wytężać oczy wiary, nastawiać uszu nadziei i uspokajać bijące serce miłości, by tego miejsca i tej chwili nie przegapić. Dlatego modlę się: „Oczy jasne, wiarę mocną daj, o Panie, nam!”. Nauczę tej modlitwy moich parafian. Może, gdy ja dojdę do końca mojego ziemskiego Adwentu, oni dalej słowami tego refrenu będą wołać do Przychodzącego. A może będzie całkiem inaczej – bo to tak, jak z Betlejem: Bóg ma własne scenariusze, których przewidzieć nie potrafimy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów