Dlaczego duchowa strawa podawana w domu Bożym nie ma być podana wykwintnie, z artyzmem, a co najmniej z dbałością?
Policzyłem – to mój 258. cotygodniowy felieton. Zaczynam 6. rok na tym miejscu w naszym zacnym tygodniku i jakoś mi się nie nudzi. Swoją drogą, cóż to jest – to tylko jedna niezbyt gruba książka. Przed laty wielu, byłem jeszcze studentem, zaczytywałem się w felietonach Wiecha, czyli Stefana Wiecheckiego. Warszawska ulica, teatr, gwara były mi nieznane.
Ale wyostrzony zmysł spostrzegawczy mistrza Wiecha był szkołą widzenia szczegółu. A za szczegółem zawsze był problem. I humor był. Potem jakoś rozstałem się z Wiechem, było tyle ważniejszej, potrzebniejszej i ambitniejszej lektury. Aż w końcu sam zostałem felietonistą. Ja tak o sobie. Nie wypada, to brzydki egocentryzm. Ale skoro już, to będę kontynuował. Jeszcze w czasie studiów, a i potem jako młody ksiądz, regularnie, raz w roku, czytałem Trylogię Sienkiewicza.
Lubiłem to, ale traktowałem też jako obowiązek. Uczenie się języka. Lepszej szkoły jak obcowanie z Sienkiewiczem nie ma. Na ile ci mistrzowie pomogli? Trudno oceniać. Ale nieraz bierze mnie licho, gdy słucham lub czytam. Czasem polityków, czasem kaznodziejów, czasem dziennikarzy (wszystko jedno – radio, telewizja, prasa). Oczywiście, najbardziej mnie boli, gdy tę złą, nieporadną, niezdarną polszczyznę słyszę lub czytam w „swojej okolicy”. Ot, pomoce duszpasterskie. Wśród nich modlitwa powszechna. Nie zdradzę, jakie wydanie, nie chcę donosić na nikogo. Ministrantka coś tam kreśli, dopisuje, zmienia. „Proszę księdza! Jak to ma być?”. Zlepek wyszukanych słów, nawet nie zdanie, tekst nierytmiczny, kilka zbitek spółgłoskowych – tego przecież przeczytać nie sposób. „Proszę księdza?
A Pan Bóg to będzie wiedział, o co chodzi?”. Karcące spojrzenie proboszcza. „Nooo, dobrze. Pan Bóg jest wszechwiedzący”. Gdyby Sienkiewiczowi w ręce moje teksty wpadły, opadłyby mu pewnie ręce. Zdaję sobie z tego sprawę. Bardzo dużo do zrobienia mamy z językiem. Z tym cudownym narzędziem codziennego użytku – a zarazem niecodziennym tworzywem artystycznym. Restauratorzy coraz bardziej dbają o wykwintne, by nie rzec artystyczne, serwowanie dań. Dlaczego duchowa strawa podawana w domu Bożym nie ma być podana wykwintnie, z artyzmem, a co najmniej z dbałością? Wiele jest do zrobienia w tej materii. Od pierwszaka po magistra co najmniej. Mistrzów mamy sporo. Wysiłku i troski chyba brakuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów