Dziś to chyba już tylko dzieci mają odwagę, by Pana Jezusa bezpośrednio i serdecznie potraktować
Zaczął się rok szkolny. Jak co roku najpierw Msza w kościele, potem wszyscy do szkoły. Ja też – choć szkolny emeryt, ale proboszcz. Patrzę na dzieciarnię. Mniej ich niż kiedyś i trochę inne. Bardziej wygadane, ale i bardziej rozproszone, bardziej wyrośnięte, ale i bardziej wygodne. Pewnie trudno by mi było z nimi na lekcjach. Choć może nie? Bo mimo wszystkich zmian, jakie obserwuję, zostaje w naszych pociechach to, co najbardziej dziecięce. Na przykład? Proszę bardzo. Jeszcze w czasie wakacji jedenastoletnie ministrantki Ola i Paulinka przyszły z niepewnymi minkami. „Proszę księdza... Czy Pan Bóg lubi słodycze?”. Odpowiedziałem pytaniem: Gdzieście to podłożyły? „Tam, pod krzyżem. Kawałek czekolady”. Przytuliłem obie.
Takie już podrośnięte panienki, a pomysły dziecięce. Choć nie dziecinne. Bo problem, co i jak ofiarować Bogu, trapi ludzi od wieków. Wiadomo z historii religii, że pomysły bywały bardzo różne – od śmiesznych po straszne. A dziś to chyba tylko dzieci mają odwagę (a pewnie i nieskrępowaną fantazję), by Pana Jezusa tak bezpośrednio i serdecznie potraktować. I przypomniały mi się słowa Jezusa: „Jeśli się nie staniecie jako dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. I wróciły we wspomnieniach te przeróżne dziecięce pomysły, których świadkiem byłem.
To „kapliczka” zbudowana w gęstwinie sadu, to w tajemnicy pisane listy do Pana Jezusa, to wyczekiwanie przy oknie, kiedy On przyjdzie. „Na kogo czekasz?” – pyta mama. „Sama śpiewałaś »Idzie, idzie Bóg prawdziwy«, to czekam”. Nie wolno mi pisać o tajemnicach dziecięcych spowiedzi, o przewinieniach, co grzechem nie są, ale dziecięce sumienie ranią, o obietnicach z przejęciem szeptanych wtedy Bogu i księdzu. W czasie rekolekcji, które czasem prowadzę w parafiach, proszę dzieci o przygotowanie na piśmie podziękowań, następnego dnia próśb związanych z życiem w rodzinie.
Jedne czytam głośno, inne odkładam, jako że są zbyt osobiste. I zawsze bywam zaskoczony niektórymi sformułowaniami. Bo są tak bardzo dorosłe w treści, a dziecięce w formie. Niech mi nikt nie mówi, że obecne pokolenie dzieci zatraciło świeże spojrzenie na świat. To nasz dorosły świat stał się sztuczny i nieprawdziwy, skutecznie izolując nas od bogactwa dziecięcej duszy. A Jezus kiwa palcem z nieba i mówi: „Jeśli się nie staniecie jako dzieci...”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów