Kaprysy pogody

Dlaczego kary nie spadają na urlopowiczów w egzotycznych kurortach albo na „twórców” kryzysu finansowego, za to ich ofiarami padają ludzie biedni?

Kaprysy pogody – w tym roku to już nie kaprysy, ale regularność. Regularnie dochodzą do nas wieści o nawałnicach, podtopieniach, tu zalało, ówdzie (Słowacja) powiało i przewrócił się namiot, jeszcze gdzie indziej sztorm (na Balatonie!!!), w Niemczech urwał się brzeg jeziora, w Siemianowicach zapadł się grunt – po prostu chyba Pan Bóg przestał nas lubić. W każdym razie doniesienia o kaprysach pogody zdają się zastępować w sezonie ogórkowym inne sensacje i strachy.

Zanim jednak zaczniemy narzekać na Pana Boga, spróbujmy zastanowić się, czy z naszej strony wszystko jest w porządku, czy my aby nie nadużywamy Jego cierpliwości, czy rzeczywiście nie zasłużyliśmy na delikatne klapsy? Takie klęski żywiołowe, jakich jesteśmy świadkami, w dawnych czasach były nieodmiennie kojarzone z karą boską za jakieś niestandardowe postępowanie lub odpowiedzią na kuszenie losu. Oczywiście ekolodzy zaraz zakrzykną, że mam rację i człowiek (a może Człowiek?) swoim niefrasobliwym postępowaniem doprowadził planetę do stanu… ple, ple, ple…, a Ala Gore’a do Nagrody Nobla. Otóż nie, nie sądzę, żeby ludzkość miała jakikolwiek wpływ na zmianę klimatu. Myślałem raczej o działaniach przeciw naturze nie w sensie dosłownym, ale metaforycznym.

Czy jeszcze istnieje coś takiego jak prawo naturalne? Zdaje się, że posianie wątpliwości w tej akurat sprawie znakomicie się ludziom – a może szatanowi? – udaje. Po wątpliwościach nadchodzą pokusy, aby zaprzestać upierania się przy swoim zdaniu, bo może faktycznie wszystko jest względne. Mój znajomy tak skomentował ożenek 85-letniego aktora z młodszą o 60 lat panną: popatrz, nasze przyszłe żony jeszcze się nie urodziły! Skoro już nawet tłumaczyć trzeba, co oznacza małżeństwo, to chyba kusimy siły wyższe, aby na naszej planecie zrobiły porządek. Wygląda na to, że istotnie mamy do czynienia z karą boską.

Czyżby? To dlaczego kary nie spadają na urlopowiczów w egzotycznych kurortach albo na „twórców” kryzysu finansowego, za to ich ofiarami padają ludzie biedni? Być może w tej sprawie powinien zabrać głos prezydent USA, najbliższy Bogu spośród śmiertelników. Z Ameryki usłyszałem historyjkę o Obamie i Bogu. W czym są podobni? Obaj nie mają świadectwa urodzenia. Czym się różnią? Bóg nie myśli, że jest Obamą. Być może Obama ze względu na bliskość z Bogiem potrafi lepiej wyjaśnić obecne kaprysy pogody. Chyba że nastąpi uzdrowienie gospodarki: recesja jest wtedy, gdy twój sąsiad straci pracę, depresja – gdy Ty jesteś bezrobotny, poprawa zaczyna się od utraty pracy przez Obamę.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim