Jak uformować piękną liturgię pierwszej komunii, jeśli dzieci tylko ośmioro i nawet ich nie widać?
Skończyła się kolęda. Doliczyłem się parafian. Policzyłem różne wskaźniki. Bóg pokarał króla Dawida za liczenie ludu. Ale ja nie z pychy liczę. Czasy takie. I biskupi każą. A poza tym – powodów do dumy niewiele. Tym bardziej liczyć trzeba. I czegóż to się, proboszczu, doliczyłeś? Ano tego, że jest nas coraz mniej. Każdego roku o kilkanaście osób. Niby niedużo, ale już ubyło ponad 200 „dusz”. I doliczyłem się tego, że doliczyć się nie można. No bo jeśli ktoś „siedzi w tej Holandii” ileś tam lat, ale wciąż twierdzi, że wraca – to ubyło go czy nie ubyło? Nie jeden, ale kilkudziesięciu takich jest. A ci, co to dwa miesiące w Niemczech, a potem cztery w Polsce. Jak ich liczyć? Jako „dwie czwarte”? Zatem – ilu mam parafian? Nie potrafię odpowiedzieć. Może to nieistotne, ale ta niepewność rodzi innego rodzaju niepewności.
Albo inny wskaźnik. Ilość rozdanych Komunii. Tu nie mam powodów do satysfakcji. Ale i czegoś nie mogę do końca pojąć. Bo od jakichś trzech lat rozdaję mniej Komunii. A równocześnie, gdy liczymy udział wiernych we Mszy, widzę zdecydowanie rosnący procent uczestników przystępujących do stołu Pańskiego. Na pierwszy rzut oka coś tu się nie zgadza. Zacząłem się zastanawiać i przeliczać. Dzieci! Obecne roczniki dzieci to jedna trzecia tego, co było jeszcze niedawno. 50 szkolnych Mszy, Roraty – to już prawie połowa ubytku rozdanych Komunii. Gdzie druga połowa? Ministranci. Mniej dzieci, to mniej ministrantów na codziennej Mszy, kilkakrotnie mniej. A to już nie 50 szkolnych Mszy, tylko 300 codziennych Mszy w ciągu roku, a na każdej o pięcioro służących przy ołtarzu mniej. W sumie ilość Komunii zmniejsza się o dodatkowe 1500. Sporo.
Czy to wszystko ważne? W jakiś sposób ważne. Jest obrazem skomplikowania naszego społecznego życia. Religijny wymiar jest tylko jego częścią. Z kolei wielowymiarowa przestrzeń społecznego życia oddziaływa na sprawy parafialne. Bo jak uformować piękną liturgię Pierwszej Komunii, jeśli dzieci tylko ośmioro i nawet ich nie widać? A kolejka sprzątania kościoła? Już nie raz na rok, ale na siedem miesięcy. Wiem, to może nie najważniejsze. Ale jak zacząłem w myśli redukować życie parafialne do spraw najważniejszych, to z przerażeniem spostrzegłem, że jestem blisko absurdalnego wniosku, że nie ma się czymkolwiek przejmować. Zacząłem wtedy inaczej patrzyć na statystykę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów