Fenicjanom zarzuca się, że wymyślili pieniądze, ale za mało. Teraz wypadnie narzekać, że ktoś zdecydo-wanie przesadził w naprawianiu fenickiego błędu
Jakkolwiek wielu Czytelników może mieć inne zdanie, to ośmielę się postawić hipotezę, że statystycznie rzecz biorąc, już dawno wakacje nie były dla naszych rodaków tak udane. W Ameryce poziom zamożności społeczeństwa ocenia się po wydatkach, zwłaszcza świątecznych. Jednak Amerykanie pracują znacznie więcej niż Europejczycy, mają krótsze urlopy, więc pewnie koncentrują się na kupowaniu prezentów, żeby pozbyć się pieniędzy. U nas święta świętami, ale wakacje oraz związane z nimi krótsze lub dłuższe wyjazdy stały się prawdziwą miarą powodzenia materialnego. Siła naszej waluty (czy ktoś kiedyś myślał, że legendarne opowieści o silnej przedwojennej złotówce zostaną przyćmione przez tabele kursów wymiany z ostatnich miesięcy?) powoduje, że nawet odległe i egzotyczne podróże stały się dostępne dla stosunkowo dużej liczby naszych rodaków.
Wczasy w USA jeszcze tak tanie nie były, co oczywiście nie oznacza, że są one tanie – ale podobnie jak kiedyś musieliśmy się cieszyć obniżką cen papy i lokomotyw, tak teraz bez nakazu cieszymy się z możliwości podróżowania. Siła złotówki oraz zauważalne poprawienie sytuacji materialnej rodaków powoduje rozmaite, nieprzewidywalne przedtem komplikacje. Jeśli ktoś się zbyt późno zorientował, to nawet dysponując sporą gotówką, może sobie pomarzyć o Maderach, Korsykach czy innych Lazurowych Wybrzeżach: w samolotach komplet, w hotelach komplet, pieniądze pleśnieją w portfelu, bo nikt ich nie chce. U nas oczywiście podobnie. Co prawda ja akurat nie jestem dobrym przykładem, bo dzięki dawnym dobrym znajomościom znalazłem łóżko w Bukowinie podczas sierpniowego długiego weekendu (nawet spowiednikowi nie zdradzę, w jaki sposób mi się to udało).
Z drugiej strony na miejscu przekonałem się, że nawet w tak gorącym okresie można zobaczyć ogłoszenia o wolnych pokojach. To pewnie dlatego, że kapitalizm u nas ciągle działa i popyt wymusza podaż – przy tym konkurencja powoduje, iż nawet w Zakopanem ceny nie są astronomiczne. Pewnie z tego między innymi powodu pod Tatrami, wokół Tatr i w Tatrach trudno o odosobnienie. Nie dziwi, że wszyscy idą na Krupówki, ale dlaczego wszyscy idą na Rusinową Polanę? A powrót? Ja chytrze przez Krowiarki – wszyscy jadą przez Krowiarki; ja sprytnie przez Zator – wszyscy jadą przez Zator, ja przez Oświęcim – wszyscy przez Oświęcim. Dwóch najwyższych biegów w ogóle nie używałem. Fenicjanom zarzuca się, że wymyślili pieniądze, ale za mało. Teraz wypadnie narzekać, że ktoś zdecydowanie przesadził w naprawianiu fenickiego błędu. I pytać, czy tak już będzie, czy to była last minute?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim