Dobrze ukształtowana liturgia, to liturgia przygotowana. A to wymaga choć trochę czasu i wysiłku.
Śródmiejska parafia. Msza w zwykły dzień. Każda Msza jest czymś niezwykłym – bo przecież jest ponadczasowym i ponadprzestrzennym mostem łączącym nas z tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Pana. A że bywają uroczystości wielkie i bywają dni zwyczajne – to wiadomo. I nie może być jednakowo, bo uroczystość by spowszedniała. A jednak któregoś dnia, bez szczególnej przyczyny, Msza w owym kościele była jakoś niecodzienna. Przede wszystkim była przygotowana. Ksiądz najwyraźniej wiedział wcześniej, jakie czytania będą, dostosował do nich słowa wprowadzeń, aktu pokutnego, modlitwy powszechnej. I homilia była. Zgrabna, treściwa, dwuminutowa. Kadzidła nie było, sztandarów też nie, a liturgia trwała jakieś 33 minuty. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie komentarz przed rozesłaniem. Ksiądz przepraszał, że Msza nie jest w stylu klasycznym, ale właśnie przyjechał z oazowych rekolekcji dla młodzieży i żyje jeszcze duchem tych dni. Będzie musiał wrócić do parafialnego życia. Nie pamiętam, czy użył słów „normalnego parafialnego”, czy po prostu „życia”. Zupełnie jakby liturgiczna pełnia celebracji była niemożliwością w parafii na co dzień.
Albo inaczej – jakby wrócił z rekolekcji do pracy. Do pracy, w której nie jest sam. Pamiętam sprzed lat wikarego, którego proboszcz usiłował wciągnąć do pełniejszego kształtowania liturgii. Usłyszał wtedy od swojego współpracownika: „Ja na swoich Mszach będę robił po swojemu!”. Nie nalatuję na wikarych. Bo bywa odwrotnie i proboszcz „robi po swojemu”. I w tym problem: czy w liturgii może coś być „po swojemu”? Owszem, jakieś elementy Mszy, pogrzebu, nabożeństwa zawsze będą odbijały indywidualny charakter celebransa. Wiem też, że dobrze ukształtowana liturgia, to liturgia przygotowana. A to wymaga choć trochę czasu i wysiłku. Z drugiej strony warto sobie uświadomić, że ze skarbca liturgicznych możliwości wykorzystuje się w parafiach zazwyczaj niewiele. Gdy przy różnych okazjach odprawiam Msze w obcych parafiach, patrzę na kartki mszału. W niektórych kościołach są one wytarte przy wszystkich modlitwach eucharystycznych i przy wielu, także „egzotycznych” prefacjach; w niektórych tylko przy drugiej, reszta jest dziewiczo czysta. A tak podsumowując, to powiem, że do prawdziwego wdrożenia reformy liturgii – dzieła całego ludu – mamy jeszcze dość daleko
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów