Superata dobrego samopoczucia niweluje deficyt zaufania i deficyt honoru
Oto kolejny kwiatek z łączki służby zdrowia. Tym razem nie ojczystej, bo dlaczegóż w zjednoczonej Euro-pie mielibyśmy się ograniczać tylko do lokalnej krytyki? Piękna nasza Unia cała, piękna, żyzna i wspaniała, ale chorób też w niej nie brakuje. Za zachodnią granicą pewna moja krewna doznała wylewu krwi do mózgu ze zwykłymi konsekwencjami: porażenie, długotrwała hospitalizacja i konieczność rehabilitacji.
Poskarżyła się mężowi, że z tą rehabilitacją coś nie bardzo, bo się nią nie zajmują. Interwencja u ordynatora poskutkowała wyjaśnieniem: wie pan, po wylewie trzeba się liczyć z „mentalnym deficytem” – pacjentka po prostu nie pamięta, jak bardzo czuła jest opieka. Dziwnym trafem nazajutrz po rozmowie deficyt się zmniejszył, bo chora zapamiętała aż trzykrotne odwiedziny rehabilitanta. A może to nie ona cierpiała na deficyt? Od lat słyszymy, że jesteśmy społeczeństwem po przejściach: traumatyczna transformacja ustrojowa, zmiany obyczajowości, patologie związane z gwałtownym awansem jednych i degradacją innych. Nic dziwnego, że deficyt mentalny wydaje się łatwym wytłumaczeniem niektórych zachowań.
Gorzej, że niektórzy ordynatorzy naszego oddziału za bardzo uwierzyli w tę przypadłość i zdaje im się, iż nie sięgamy pamięcią dalej niż do zeszłego czwartku. Tymczasem historia, która w naszych czasach zadziwiająco szybko się toczy, równie szybko się powtarza. Przed każdą zmianą u steru słyszymy obietnice o odstąpieniu polityków od wtrącania się w pewne sprawy publiczne, a potem jednak się wtrącają, przyrzekając, że to już ostatni raz. Zupełnie jak ten austriacki pacyfikator Wiosny Ludów na Węgrzech, który obiecywał, że przestanie już mordować powstańców, tylko najpierw jeszcze trochę ich powywiesza.
Twórcy konstytucji i ustawodawcy celowo założyli, że kadencje niektórych urzędników rozmijają się z kadencjami parlamentu. Uznali, że dla dobra demokracji warto ścierpieć nominata z obecnej opozycji, by później, gdy karta się odwróci, móc kontrolować zwycięzców. No cóż, najwyraźniej cierpieli na deficyt wyobraźni, nie przeczuwając, że każdy kolejny rząd jest tak dobry, iż poprzednie, krępujące ustalenia doń się nie stosują. Superata dobrego samopoczucia niweluje deficyt za-ufania. A także, z innej beczki, deficyt honoru. Przyznam, że wzruszyła mnie dymisja rumuńskiego ministra spraw zagranicznych, który w ten sposób zareagował na deficyt opieki nad rodakiem, zmarłym po głodówce w polskim areszcie. Wzorując się na „starej” Unii, warto nie zamykać oczu na przykłady płynące z Unii „najnowszej”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim