Chciałbym mieszkać w domu, na którym jest wyraźny, czytelny, będący dumą obywateli, adres: Polska
Nie mój ogródek i nie mnie o tym pisać. Ale skoro ktoś potrząsnął tą sprawą wobec proboszcza, to czuję się przynaglony i usprawiedliwiony. Bo temat właściwie państwowy. Ale nie tylko o państwo chodzi, i nawet nie o Rzeczpospolitą, o Ojczyznę chodzi. Zacznę nie po kolei. Lata temu, gdy jeździłem pomagać na parafii w Niemczech, na granicy niemiecko-niemieckiej albo czesko-niemieckiej zwracała moją uwagę owalna tablica z godłem Bawarii i napisem „Freistadt Bayern” – Wolne Państwo Bawaria.
Zastanawiało mnie, że nie „Niemcy”, a właśnie „Bawaria”. Z czasem pojąłem tę bawarską (heską, saksońską, westfalską itd.) filozofię. Bawarczyk jest Bawarczykiem, Niemcem „także” – wziąłem to w cudzysłów, bo to cytat z konkretnej rozmowy z księdzem. Te wspomnienia to tylko tło. Otóż onegdaj w rozmowie na temat naszej transgranicznej rzeki zwanej Białką – bo 30 km płynie przez teren Republiki Czeskiej, resztę po naszej, polskiej stronie. Otóż w tej rozmowie pewien parafianin wręcz mnie napadł: „Niech ksiądz coś napisze! Białka po naszej stronie wygląda strasznie. Czesi o nią lepiej dbają, ale czy to powód, żeby na naszej granicy nie było polskiego godła? To gdzie ma być?
Na straży pożarnej i na magistracie?”. Nazajutrz wsiadłem w samochód i pojechałem sprawdzić to jeszcze raz, mam blisko. Faktycznie. Przy wjeździe do Republiki Czeskiej są unijne gwiazdy, ale jest też duża tablica z godłem Czech, Moraw i Śląska (właśnie tak, bo ich godło jest dość skomplikowane). W kierunku odwrotnym, czyli na wjeździe do Polski – tylko owe unijne gwiazdy z maleńkim, z samochodu nieczytelnym, jakby wstydliwym napisem „Rzeczpospolita Polska”. Pojechałem na sąsiednie przejścia, jako że u nas od lat mamy ich kilka. To samo.
Nie ma polskich barw, nie ma białego orła - wobec tego już nieważne czy on z koroną czy bez. Nie ma tablicy choćby takiej, jaka stoi na granicy województw, powiatów czy nawet naszych prowincjonalnych gmin. Zrobiło mi się przykro. Radość z otwartych granic zbladła nieco. Bo cieszę się z likwidacji granicznych kontroli. Ale chciałbym mieszkać w domu, na którym jest wyraźny, czytelny, będący dumą obywateli, adres: Polska. Nie jestem mieszkańcem zaścianku. Jak nie byli chociażby Szopen czy Wojtyła, lub jak kto woli Chopin i Giovanni Paolo II. Bez wątpienia Polacy z urodzenia i wyboru.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów