Przeszłość nie odeszła donikąd. Przeszłość trwa i zamienia się w przyszłość
Jechałem na pogrzeb księdza. Wokół tego pogrzebu Ktoś zaaranżował coś specjalnie dla mnie. Było wcześnie, mogłem więc wstąpić do pątniczego kościółka Świętego Krzyża. Tak, to parafia w Pietrowicach, gdzie konne procesje sprawują. Kościółek uroczy jak zawsze. Niegdyś miewałem tu Msze dla mieszkańców Gródczanek. Dziś cicho, ni żywej duszy.
Wszelako, jak spod ziemi, zjawiła się jakaś dusza. Niemłody człowiek, z laską, torbą przez ramię. „O, ksiądz...”. Zapytał, skąd jestem. Mówię: czterdzieści lat temu stąd. Zrozumiał, zapytał o nazwisko, chwilę się pozastanawiał. „Nie pamiętam” – odrzekł zdecydowanie. Wszedłem do kościółka, pomodliłem się. Gdy wyszedłem, zobaczyłem oddalającą się polną drogą postać owej żywej duszy. Zrozumiałem: przeszłość, wspomnienia, dawne dzieje odeszły w jakąś niezmierzoną dal wraz z owym tajemniczym człowiekiem.
Trochę mi się smutno zrobiło. W czasie pogrzebu myśli się rwały, bo ta oddalająca się donikąd postać zgasiła wspomnienia. Po pogrze-bie podeszła do mnie siostra zakonna. „Szczęść Boże! Ksiądz mnie przygotował do Pierwszej Komunii. W Gródczankach”. Mój Boże! Toż ja przygotowałem... Ale... „To u nas była religia, ja jestem mała Marysia”. Już coś pamiętałem – tę cudowną atmosferę katechezy w gronie kilkunaściorga dzieci w domu gospodarzy, w wiosce podówczas na końcu świata.
Szczelna granica państwa przebiegała tuż za domami. „Ta mapa, która wisiała na drzwiach! I ja jedna nie potrafiłam pokazać miejsca chrztu Pana Jezusa...”. Pewnie dla małej Marysi świat kończył się na tej granicy za wsią. Tyle że ja nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy. W siostrze Michaeli tyle radości, tyle ciepła, tyle dziecięcej wiary. Wspomina, mówi o moich książkach, o swojej pracy – katechetki i metodyczki. Miejsce smutku zajęła we mnie radość. I teraz zrozumiałem więcej: przeszłość nie odeszła donikąd. Przeszłość trwa i zamienia się w przyszłość. Marysia pamięta szczegóły, wspomina swoje i rodzeństwa reakcje, o których pojęcia nie miałem. Odtwarza klimat prowadzonej przeze mnie katechezy. To wszystko okazało się zasiewem, który owocuje. Glebą był rodzinny dom Marysi – prostych, dobrych, szczerze wierzących ludzi, którzy wszystko poddawali refleksji. O tym też pojęcia nie miałem. „Bo wie ksiądz, mama od lat zapisuje każdy dzień”. Bogu, nie sobie, na chwałę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów