Peerelowska bezpieka polowała na każdego duchownego, ale prawdziwą sztuką było upolowanie biskupa.
Historię tych niezwykłych polowań przybliża opracowanie IPN pt. „Niezłomni. Nigdy przeciw Bogu. Komunistyczna bezpieka wobec biskupów polskich” *. Znajdujemy w nim opis wieloletnich prób osaczania czterech wybitnych polskich biskupów – Juliusza Bieńka, biskupa pomocniczego z Katowic, Jana Pietraszki – biskupa pomocniczego z Krakowa, abp. Ignacego Tokarczuka – wieloletniego ordynariusza przemyskiego, oraz kard. Henryka Gulbinowicza, metropolity wrocławskiego. Działali w różnych warunkach i czasach, mieli różne temperamenty i doświadczenia. Łączyło ich tylko to, że starali się służyć Kościołowi i Polsce. To wystarczyło, aby zostali wpisani na listę wrogów państwa. Każdy z nich przez całe życie był przedmiotem inwigilacji i rozpracowywania, które miało na celu zdobycie o nich kompromitujących informacji. Miały one zostać użyte w dalszej grze operacyjnej oraz przy ewentualnych próbach werbunku.
Biskup na podsłuchu
Stosowano wobec biskupów różnego rodzaju techniki operacyjne, zarówno z użyciem agentury, czasem znajdującej się w kręgu bliskich współpracowników, a nawet przyjaciół, jak i środków technicznych: najczęściej podsłuchu telefonicznego. Różne były także metody, jakie bezpieka stosowała, aby zniewolić niepokornych hierarchów. Były pogróżki, czy nawet plany aresztowania, ale znacznie bardziej dotkliwe były tzw. działania dezinformacyjne, rozpuszczanie dyskredytujących plotek na ich temat, fabrykowanie fikcyjnych dowodów, inspirowanie wewnętrznych kłótni przez napuszczanie jednych na drugich.
Najbardziej zjadliwie w ten sposób był dyskredytowany abp Tokarczuk, którego aktywność doprowadzała władze do białej gorączki. Jego twardość i pryncypialność były przysłowiowe, dlatego nie próbowano z nim rozmawiać, tylko go zniszczyć. Nie bez znaczenia był także fakt, że nieugięty biskup działał przy granicy ze Związkiem Sowieckim, a tamten teren „wielki brat” zawsze traktował jako obszar swoich szczególnych wpływów. Toteż próbowano kąsać Tokarczuka na różne sposoby, m.in. przez donosy do Watykanu, które SB przez Urząd ds. Wyznań systematycznie słała na niego.
Wszystko okazało się nieskuteczne. Większość duchowieństwa oraz wiernych twardo stała przy swoich biskupach i to była dla nich najlepsza tarcza i osłona. Postacie do książki dobrano w taki sposób, aby charakteryzowały różne style w kontaktach duchownych z bezpieką. Był Tokarczuk, twardy jak skała, ale nie wszyscy biskupi byli Tokarczukami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski