Parada gejów jest polityką, w której gra toczy się o przyszłe wybory i władzę dla lewicy.
Wybory prezydenckie za nami, wybory polityczne i obyczajowe, jak zawsze, przed nami. W trakcie kampanii wyborczej pojawiały się pytania o to, co dzisiaj dzieli Polaków. Zwycięzcy chętnie odpowiadali; dzieli nas poziom wykształcenia, miejsce zamieszkania, wiek i europejskość. Za nami stoją „lepsi” wyborcy – powiadali. W pozostałych sprawach nie ma różnic, bo zgoda buduje, a Polska jest najważniejsza, solidarne państwo i liberalne rozwiązania w niczym ze sobą nie kolidują. W polskiej polityce nie ma istotnych podziałów, czego najlepszym dowodem jest dobra współpraca z W. Cimoszewiczem, M. Belką, W. Olejniczakiem i A. Kwaśniewskim. Przegrani są nieco odmiennego zdania. Mówią, że od zwycięzców różni ich stosunek do państwa, jego suwerenności i podmiotowości oraz wizja polityki społecznej, wspólnoty narodowej i rozwoju gospodarczego. Przegrani też mówią, że ich wyborcy są „lepsi”, ale nie z powodu wieku czy dyplomów, lecz głęboko odczuwanego patriotyzmu, szacunku dla państwa i tradycji oraz sposobu przeżywania narodowej tragedii na smoleńskim lotnisku.
Jest jednak w naszym społeczeństwie, jak w każdym normalnym narodzie, jeszcze jeden, najważniejszy i najgłębiej różnicujący Polaków podział związany z wyznawanymi i praktykowanymi wartościami, normami i obyczajami. Jego przejawy są obecne we wszystkich grupach społeczno-zawodowych. Przykładowo, w uroczystościach i zbiorowych manifestacjach czcili pamięć ofiar katastrofy pod Smoleńskiem częściej niż inni – robotnicy niewykwalifikowani (34 proc.), kadra kierownicza oraz specjaliści z wyższym wykształceniem (32 proc.), uczniowie i studenci (31 proc.) oraz osoby wierzące i praktykujące (51 proc.) kilka razy w tygodniu (za CBOS). Rzadziej – osoby w ogóle nie praktykujące (6 proc.) lub praktykujące kilka razy w roku (11 proc.). Flagę narodową z kirem z czasie żałoby wywieszały w oknach nieco częściej osoby z wyższym wykształceniem (35 proc.), kadra i specjaliści (36 proc.), rolnicy (35 proc.) oraz wierzący i praktykujący kilka razy w tygodniu (40 proc.).
Jak to więc jest z tymi podziałami? Czy aby na pewno partie polityczne różnią się głównie tym, że jedni mają wyborców „lepszych”, a inni „gorszych”? W licznych artykułach prasowych, komentarzach i stronniczo stawianych pytaniach wmawia się nam, że weszliśmy w okres nowoczesnej (!?) postpolityki, w której decydującą rolę grają wizerunki, narracje, PR i polityczny marketing. Nie to jest ważne, co wydarzyło się naprawdę, np. na lotnisku pod Smoleńskiem, lecz to, z jaką wprawą i jak skutecznie żongluje się na ten temat przeciekami i politycznymi „wrzutkami”. Sedno sprawy tkwi w tym, kto skuteczniej narzuci wyborcom „swoją” prawdę, bo tej jednej, obiektywnej i tak ustalić się nie da.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN