Generalnie nie sądzę, by polityka mogła nas zbawić. Problem w tym, że jednak to politycy organizują nam życie zbiorowe i nie jest rzeczą obojętną, kim są i jakie wartości reprezentują. Im bardziej przytomnie wybierzemy, tym bardziej przytomnie będziemy rządzeni
W dzień po ostatnich wyborach podsłuchałem niechcący na ulicy, jak dwie młode dziewczyny, na oko dwudziestoletnie, prowadziły następujący dialog:
– Na PO głosowałam.
– Tak? A co to?
– No, Platforma, ci drudzy, nie Kaczory.
– A!
Z wypowiedzi tej drugiej dziewczyny wynikało, że chyba nie głosowała, bo gdyby nawet się poświęciła, to pewnie musiałaby losować, nie mając pojęcia, na kogo chce postawić.
Po wyborach zapanowała euforia z powodu wysokiej frekwencji wyborczej. Można się oczywiście cieszyć, że poszło do urn więcej osób niż kiedykolwiek po 1989 roku, ale na mnie osobiście te 53 proc. nie zrobiło tak dobrego wrażenia. Co więcej, jeśli mamy się cieszyć z tego, że do wyborów chodzi niewiele ponad połowa Polaków, a jak widać z powyższej rozmowy spora część nie bardzo wie, o co w tym wszystkim chodzi, to mamy naprawdę problem. Nie chodzi tu zresztą o sam wynik. Platforma Obywatelska umiejętniej niż Prawo i Sprawiedliwość zmobilizowała wyborców młodych i wielkomiejskich, a więc wybory wygrała. Oczywiście były i inne przyczyny takiego, a nie innego rezultatu tych wyborów, ale chodzi mi o coś innego.
Dawniej w szkole używało się terminu „obecny nieprzytomny” dla określenia ucznia obecnego ciałem, ale zajętego sprawami dlań ważniejszymi niż lekcje. Nieobecni byli oczywiście jeszcze bardziej nieprzytomni w sensie szkolnym, więc ich udział w procesie dydaktycznym był tym bardziej problematyczny. W ostatnich wyborach też mieliśmy większość nieobecnych oraz obecnych nieprzytomnych. Jak wiele osób głosowało „nieprzytomnie” (niezależnie od opcji politycznej)? Trudno do będzie ustalić, ale myślę, że była to spora część tych, którzy się przyłączyli do „obecnych przytomnych”. A nieobecnych nieprzytomnych była nadal prawie połowa. Czy mamy się z czego cieszyć?
Nieprzytomność wyborcza ma oczywiście różne przyczyny. Najczęściej wynika z zastąpienia wiedzy i rozumowania wrażeniami i emocjami. Jeśli kobietę nakryto na akcie korupcji, ale taśmę z nagranym dowodem pokazano w niewłaściwym momencie, a ona sama zapłakała rzewnymi łzami nad swą krzywdą, natychmiast stała się niewinną ofiarą państwa policyjnego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego