To, co wiemy o naszej historycznej niewiedzy, przeraża
Premiera filmu „Katyń. Post mortem” może, ale nie musi stać się początkiem nowego okresu w polskiej kinematografii. Wiele zależy tu od widzów. Nasza obecność w kinie, i to nie w roli uczniów doprowadzonych przez nauczyciela historii, lecz zwykłego, masowego widza, mogłaby zmienić sposób myślenia filmowych producentów. Lista filmów powstałych w ostatnich 17 latach dowodzi, że boją się ryzyka, jakie niesie inwestowanie w projekty poświęcone naszej trudnej przeszłości. Filmów, które nie mogły powstać przed 1989 r., bo ich twórcy musieliby kłamać, a które nakręcono ostatnio, naprawdę jest niewiele.
Historia zatrzymana w kadrze
K. Kutz utrwalił pacyfikację kopalni „Wujek” w filmie „Śmierć jak kromka chleba”, F. Bajon – historię dwóch chłopców w obrazie „Poznań 1956”. Okrągłą rocznicę powstania NSZZ „Solidarność” uczczono niezbyt udanym zestawem etiud pt. „Solidarność, Solidarność”. Do tej listy można dopisać „Gry uliczne” K. Krauzego, w których kłamstwa o zamordowaniu S. Pyjasa w 1977 r. okazują się żywotne i aktualne także w III RP.
Jeśli o czymś zapomniałam, to i tak trudno uznać dorobek polskiego kina po 1989 r. za imponujący. Polska to nie Stany Zjednoczone, ale warto czasami zobaczyć, jak ważne jest dla młodego państwa (niecałe 300 lat) budowanie żywej pamięci o dawnej i niedawnej przeszłości. Wojnę o niepodległość w XVIII w. i wojnę secesyjną z XIX w. Amerykanie opowiadają sobie wciąż na nowo w kolejnych wersjach i wariantach, podobnie jak przegraną (!!) wojnę w Wietnamie. Każde kolejne pokolenie, dzięki amerykańskim reżyserom, ma szansę zobaczyć przeszłość swoimi oczyma.
My jesteśmy skąpi i tchórzliwi. Jeden ważny film o powstaniu warszawskim – „Kanał”, jeden o wrześniu 1939 – „Lotna” i jeden o „Solidarności” – „Człowiek z żelaza” muszą nam wystarczyć. Wszystkie, jak na czasy PRL, znakomite. Wszystkie w reżyserii Wajdy. Czy kolejne pokolenia naprawdę nie mają ochoty opowiedzieć sobie tamtych historii inaczej?
Przerażająca niewiedza
To, co dzięki sondażom wiemy o naszej historycznej niewiedzy, może przerazić. W marcu 2003 r. CBOS zapytał Polaków, jak należy ocenić postać Stalina. Co piąty (21 proc.) respondent odpowiedział „za mało o nim wiem”, 17 proc. – „można o nim powiedzieć zarówno rzeczy złe, jak i dobre”, 2 proc. wybrało odpowiedź: „należy go ocenić pozytywnie”. Tylko co drugi Polak – 54 proc. – ocenił Stalina zdecydowanie negatywnie. Młodzi, od 18 do 24 lat, wiedzieli znacznie mniej. Aż 36 proc. uznało, że wie za mało, by go oceniać, a zaledwie 39 proc. najmłodszych respondentów oceniło Stalina jednoznacznie negatywnie. Czy nasza pamięć o Stalinie to naprawdę tylko kwestia przeszłości, niemającej dla teraźniejszości żadnego znaczenia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN