"Czy jesteś gotowa odsłonić pośladki?"
Kończy się lato, a razem z nim rodzinny wypoczynek w Kudowie Zdroju. Zajadając wspó- lnie z żoną lody truskawkowe przy kawiarnianym stoliku, patrzę, jak nasze dzieci rywalizują z miejscowymi staruszkami o prawo gry w uliczne szachy. Kiedy siwi panowie kończą kolejną partyjkę, na ułożoną z płyt chodnikowych szachownicę wpadają dwaj barbarzyńcy i starają się przesuwać większe od siebie figury. Ale dziadkowie są czujni i natychmiast przeganiają chłopców ze swojego królestwa. Bardzo słusznie. Niech się pokolenie Cartoon Network nauczy szacunku dla starszych.
Tymczasem przy sąsiednim stoliku sadowi się intrygująca para. Oboje są w wieku małżeńskim, ale najwidoczniej nie dali jeszcze na zapowiedzi, bo ona ma na sobie T-shirt z napisem: „My boyfriend is out of town”. Skoro jej chłopak jest poza miastem, to znaczy, że gość, z którym przyszła, to tylko kolega z pracy. – Biedna – myślę sobie. – Musi tęsknić za swoim ukochanym, zwłaszcza że piękna pogoda zachęca do odbywania długich spacerów. My w każdym razie zamierzamy skorzystać z tej możliwości. Podnosimy się z krzeseł, zwijamy dzieciaki z szachownicy i w najbliższym supermarkecie kupujemy napoje na drogę. Ekspedientka ma na sobie T-shirt z hasłem: „My boyfriend thinks I’m studying”. Coraz mniej z tego rozumiem. Widzę, że dziewczyna nie studiuje, tylko sprzedaje w sklepie, ale dlaczego wstydzi się o tym powiedzieć swojemu chłopakowi?
Olśnienie przychodzi godzinę później podczas spaceru do Kaplicy Czaszek. W parku mijamy nastolatkę w T-shircie z napisem: „I’m a virgin (but this is an old shirt)”, czyli „Jestem dziewicą (ale to jest stara koszulka)”. Ahaaa! Więc wszystkie te teksty na bawełnie były tylko erotycznymi wabikami! Chodziło o przyciągnięcie potencjalnego kochanka! A ja, głupi, brałem je poważnie! Chyba już czas dołączyć do staruszków na szachownicy, zamiast zajmować się popkulturą. Mnie tak łatwo nie przegonią.
Paryż–Dakar
„Miesiąc seksu na żądanie”; „Jak być cooltową tego lata”; „Czy jesteś gotowa odsłonić pośladki?”… Tytuły na okładkach pism dla kobiet, pobieżnie zlustrowane w witrynie kiosku, potwierdzają, że latem periodyki te zajmują się wyłącznie seksem. Podobnie jest zresztą wiosną, jesienią i zimą. Ciało to widocznie jedyny kapitał pań zaliczających się do klasy średniej, a rozmyślanie o nim – ich ulubione zajęcie.
Nawet książki recenzowane w co bardziej snobistycznych damskich pismach z reguły dotyczą sfery fizycznej i emocjonalnej, zachowując – by tak rzec – dziewictwo intelektualne. W swoim czasie estymą cieszyło się tam np. polskie wydanie książki Natalie Angier, publicystki „New York Timesa” i laureatki Nagrody Pulitzera (Pulitzer też była kobietą), zatytułowane „Kobieta. Geografia intymna”. „Wydolna seksualnie kobieta może przeżywać pięćdziesiąt do stu orgazmów na godzinę, a mężczyzna ma się za wielkiego koguta, gdy uda mu się szczytować trzy lub czterokrotnie w ciągu nocy” – perswadowała autorka, dla której miłość to prawdopodobnie coś w rodzaju rajdu Paryż–Dakar albo innej szkoły przetrwania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel, poeata, publicysta, redaktor "Frondy"