Dawniej lewica charakteryzowała się prospołecznym programem gospodarczym. Dziś głównym punktem jej działań staje się obrona mniejszości homoseksualnych
Parlament Europejski 15 czerwca przyjął rezolucję, w której obok Belgii, Francji i Niemiec wymienia Polskę jako kraj, w którym nastąpił „wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią”. Wywołało to gwałtowne protesty wielu polskich środowisk.
Wbrew faktom
Trzeba przyznać, że fakt monitorowania przez Parlament Europejski przejawów nietolerancji czy antysemityzmu jest rzeczą słuszną i wynika z dobrych intencji. Natomiast treść ostatniej rezolucji – w kontekście sytuacji w Polsce – jest głęboką pomyłką. Bo jakże można mówić o „ksenofobii” polskiego społeczeństwa dwa tygodnie po wizycie Benedykta XVI? Papież narodowości niemieckiej przyjmowany był tu równie gorąco co Polak w osobie Jana Pawła II. W całym kraju witały go plakaty z napisem: „Nasz papież Benedykt XVI”.
Podobnie jest z antysemityzmem. Być może jakieś jego pozostałości drzemią jeszcze w duszy tego czy owego Polaka. Natomiast w przestrzeni publicznej ujawnia się on w stopniu znacznie mniejszym niż w większości krajów Unii Europejskiej. O ile w ciągu ostatniego roku brutalnych aktów o podłożu antysemickim we Francji czy Włoszech było kilkadziesiąt, to w Polsce zaledwie jeden, w postaci napadu na rabina Michaela Schudricha. Zresztą napad ten – dokonany w przeddzień papieskiej wizyty w Auschwitz-Birkenau – był oczywistą prowokacją. Polskie służby specjalne wysunęły hipotezę, że być może nawet przeprowadzoną z inspiracji zagranicznej.
W świetle faktów nie da się również obronić zarzutu o rzekomej „homofobii” ze strony Polaków. Przecież zaledwie kilka dni temu odbyła się w Warszawie publiczna manifestacja środowisk homoseksualnych, która miała pokojowy przebieg. Żadne badania ani fakty nie potwierdzają też negatywnego stosunku naszego społeczeństwa do mniejszości homoseksualnych. Nie odnotowuje się również przejawów dyskryminacji kogokolwiek na tym tle.
Dyskryminacja czy obrona wartości
Najgroźniejsze jednak w cytowanej rezolucji nie są fałszywe oceny. Te dość łatwo jest sprostować na podstawie rzetelnych danych. Niebezpieczeństwo kryje się w zestawieniu na jednej płaszczyźnie rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii i wspomnianej już homofobii. Pod tym ostatnim pojęciem autorzy rezolucji rozumieją prawdopodobnie toczącą się w Polsce dyskusję, która koncentruje się wokół pytania: czy powinny być dozwolone publiczne manifestacje mniejszości seksualnych, podczas których następuje wyraźna promocja zachowań homoseksualnych?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej