W jaki sposób bezpieka werbowała agentów wśród duchowieństwa? O metodach pracy operacyjnej SB dyskutowano w Krakowie.
Konferencję zorganizowało Biuro Edukacji Publicznej krakowskiego Oddziału IPN we współpracy z Wydziałem Historii Kościoła PAT w Krakowie. W swych referatach badacze ze środowiska IPN (Marek Lasota, Filip Musiał, Roksana Szczęch) oraz PAT (ks. Jan Szczepaniak, ks. Józef Marecki) starali się uogólnić bogatą wiedzę na temat metod pracy aparatu bezpieczeństwa.
Złamane sumienie
Ks. prof. Jan Szczepaniak dotknął najbardziej wrażliwego punktu w tej materii, a mianowicie kwestii werbunku agentury wśród duchowieństwa. W tym kontekście fundamentalne znaczenie ma pytanie, na podstawie jakich kryteriów prowadzono werbunek. Najważniejszym była zgoda na współpracę, wyrażona przed oficerem pisemnie lub ustnie. Jednak od 1973 r. można było werbować także osoby, które nie złożyły takiej deklaracji – dowodził ks. prof. Szczepaniak. Następowało to w sytuacji, gdy osoba dostarczała ustnie lub pisemnie informacji o znaczeniu operacyjnym, wiedziała, że rozmawia z funkcjonariuszem SB, a spotkania były systematyczne i tajne. Ks. prof. Józef Marecki mówił, że perfidia działań służb bezpieczeństwa wobec Kościoła polegała na łamaniu ludzkich sumień. Jego zdaniem, gromadzenie informacji o duchownych, tworzenie ich portretów psychologicznych służyło niszczeniu Kościoła.
Marek Lasota w rozmowie z GN podkreślał, że konferencja stanowi podsumowanie badań cząstkowych: metod pracy, aktów normatywnych, struktury i kadry aparatu bezpieczeństwa. Obecnie jest czas na przygotowanie syntezy. Krakowski badacz zaznaczył, że jej opracowanie będzie trudne, gdyż w dokumentach dotyczących Kościoła są poważne luki. – Według moich szacunków, co najmniej 50 proc. materiałów operacyjnych dotyczących Kościoła z lat 70., a zwłaszcza 80., zostało zniszczonych albo ukrytych. W wielu przypadkach możemy powiedzieć, że brakuje nam podstawowej bazy źródłowej, zwłaszcza w odniesieniu do agentury – podkreślał Marek Lasota.
Bez lęku
Krakowska konferencja wskazuje na ważne zjawisko. Dowodzi, że zainteresowanie tematyką działań organów bezpieczeństwa PRL wobec Kościoła katolickiego wyszło z fazy poszukiwania sensacji medialnych, co najkrócej można streścić w pytaniu, kto był agentem w Kościele. Zaawansowane natomiast są solidne studia, koncentrujące się głównie na próbie całościowego wyjaśnienia zjawiska, a nie tylko opisywaniu wyrwanych z kontekstu przypadków. W trakcie tych badań pytania o nazwiska także muszą być zadawane, ale ze świadomością, że w wielu przypadkach nie będzie odpowiedzi prostej i jednoznacznej. Udział w konferencji historyków z PAT, a także ich wcześniejsze publikacje dowodzą, że przełamywany jest lęk niektórych środowisk kościelnych, traktujących dotąd archiwa IPN jak strefę „zadżumioną”, do której szacownym naukowcom wchodzić nie wypada, gdyż materia to niebezpieczna, a i nie bardzo wiadomo, co począć ze zdobytą wiedzą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Andrzeja Grajewskiego