Jacek Dziedzina: Wielokrotnie odnosił Pan sukcesy w lotnictwie akrobatycznym. Skąd się bierze fascynacja tym ryzykownym jednak sportem?
Jerzy Makula: – Dlaczego Pan uważa, że to jest ryzykowne?
Wydarzenia w Radomiu pokazały, że podwyższone ryzyko jest wpisane w tego typu popisy.
– A czy wie Pan, że w tym samym czasie zginęło 25 osób na drogach? No i co jest bardziej ryzykowne?
Jazda samochodem to codzienność, akrobacja w powietrzu to świadomy wybór zwiększonego ryzyka.
– Wszyscy mówią, że to jest sensacja. I to jest sensacja, bo to wszyscy przeżywają, to są emocje. Natomiast nie zdajemy sobie sprawy, że w innych miejscach jest bardziej niebezpiecznie, że jesteśmy bardziej narażeni na kalectwo czy śmierć. A jeśli ktoś uprawia akrobację lotniczą czy w ogóle sport i próbuje rywalizować, robić coś najlepiej, to w pewnym momencie napotyka na jakiś niesprzyjający splot wydarzeń i dochodzi do tragedii. Doszło do tragedii, pomylili się, popełnili błąd. Po prostu mieli pecha. Ale to nie znaczy, że to jest złe. Wszyscy negują to, mówią, że to jest niebezpieczne.
Pokazy lotnicze budzą więcej wątpliwości, bo tutaj dochodzi częściej do nieszczęśliwych wypadków.
– To nie były zawody sportowe, tylko pokazy lotnicze. U nas na takich pokazach od wielu lat nikt nie zginął. Ostatnie pokazy, na których coś się wydarzyło, miały miejsce 10 lat temu, kiedy śmigłowiec uderzył w ziemię, ale piloci nie odnieśli obrażeń. A czy jazda konna nie grozi obrażeniami? Połamane kręgosłupy, ludzie sparaliżowani do końca życia. Czy to jest w porządku? Nie jest w porządku, nie godzimy się z tym, ale moje dziecko również jeździło konno, bo to jest fantastyczna rzecz, jeżeli w ogóle ktoś coś robi. Każdą taką działalność trzeba popierać.
A co Pana osobiście najbardziej fascynuje w akrobatyce lotniczej?
– To jest w naturze człowieka, że lubi rywalizować i udowodnić, że jest najlepszy. Na tym polega sport: nie robić innym krzywdy i jednocześnie zwyciężać. Ci, którzy latają, lubią się pokazywać, rywalizować – patrz sport, a nie pokazy. W naszym interesie jest, żeby propagować każdy rodzaj sportu. Żeby młodzież była zajęta, miała swoje ideały, uczyła się rzetelnej rywalizacji, a nie wyścigu szczurów. To jest właśnie Sport przez duże S.
Czy to zawiodło w Radomiu?
– Mieli pecha, może zadrżała im ręka, może się w pewnym momencie nie widzieli, jeden był bardziej, drugi trochę mniej doświadczony, ale obaj znakomici lotnicy.
* Polski pilot szybowcowy, specjalizujący się w akrobacji, wielokrotny mistrz świata
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Jerzym Makulą