W pierwszym komentarzu do wyborów samorządowych Prezydent RP Lech Kaczyński stwierdził, że są one nierozegrane. Czyli – upraszczając słowa Prezydenta – można powiedzieć: remis.
Nie sprawdziły się przewidywania pesymistów na temat frekwencji. Wy- niosła ona ok. 46 proc. i była nie tylko wyższa niż w wyborach parlamentarnych przed rokiem (nieco ponad 40 proc.), ale także wyższa niż cztery lata temu w wyborach samorządowych (ponad 44 proc). Wynika z tego, że nagłaśniany przez media niemal nieustanny konflikt największych ugrupowań nie zdołał zniechęcić zdecydowanej większości Polaków do udziału w polityce i współdecydowania o jej kształcie, a niektórych wręcz zmobilizował, by poszli do urn. Być może zaowocowały też liczne apele o udział w wyborach, których sporo wygłosili m.in. przedstawiciele Kościoła. Trzeba jednak zauważyć, że do urn nie poszła ponad połowa uprawnionych. Nie należy więc spoczywać na laurach.
Wbrew głosom pojawiającym się między innymi w Kościele, że wybory samorządowe nie są polityczne, 12 listopada mieliśmy do czynienia z aktem politycznym. Tak jest zawsze. W tym roku doszedł jednak znacznie silniejszy niż w poprzednich wyborach samorządowych akcent partyjny. Nie tylko dla publicystów i polityków tegoroczne wybory stały się swoistym referendum poparcia dla partii rządzącej i dla opozycji. Okazało się, że przez rok preferencje Polaków, jeśli chodzi o PO i PiS, nie uległy zmianie. Co prawda w wyborach do sejmików wojewódzkich zwyciężyło PO, ale w radach powiatów i gmin przewagę zdobył PiS. Remis, ale można powiedzieć, że ze wskazaniem. Wskazaniem na współpracę dwóch największych ugrupowań politycznych. Rekordowe zwycięstwo, jakie we Wrocławiu odniósł Rafał Dutkiewicz, popierany zarówno przez Platformę Obywatelską, jak i przez Prawo i Sprawiedliwość, daje do myślenia. Wiele jednak wskazuje, że duża część Polaków nadal oczekuje współpracy PO i PiS.
Trzeba również zwrócić uwagę na zaskakująco wysokie notowania koalicji czterech partii lewicowych. Okazała się ona trzecią siłą polityczną w Polsce, a według komentatorów jej sukces (tak trzeba określić jej wynik po całkowitej klęsce w wyborach przed rokiem) jest premią za działania jednoczące.
O wiele mniej partyjny wymiar miały wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. A zwycięstwo w pierwszej turze sporej liczby (w znacznej części niezależnych) kandydatów, którzy już przez cztery lata rządzili i sprawdzili się, dowodzi, że potrafimy jako wyborcy myśleć praktycznie i doceniamy skuteczność dobrych gospodarzy.
Pierwsza tura wyborów samorządowych skłania do optymizmu. Pokazała, że poczucie odpowiedzialności za „małą” i „dużą” ojczyznę wśród Polaków nie maleje, lecz rośnie. I że nadal nie tracimy nadziei na porozumienie dla jej dobra, do którego w Święto Niepodległości pod Grobem Nieznanego Żołnierza wzywał Prezydent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz ks. Artur Stopka