Kilkudziesięciu ludzi z plastrami na ustach, w kajdankach i z transparentami stało 15 marca przed Sądem Rejonowym w Łodzi. „Jesteśmy pro-life. Aresztujcie nas” – głosił jeden z napisów.
Taka pikieta poprzedziła kolejną rozprawę Łukasza Wróbla, studenta sądzonego za zorganizowanie wystawy antyaborcyjnej. Proces jest skutkiem „urażenia”, które po obejrzeniu wystawy odczuło czworo łodzian. Zdjęcia istotnie są wstrząsające. Fotografie porozrywanych maleństw w kałużach krwi zestawiono tam ze skutkami różnych przypadków ludobójstwa. Logicznie myślący człowiek łatwo wyciągnie wniosek: Skoro tamto jest zbrodnią, dlaczego to jest dozwolone?
Prawdopodobnie obawa przed takim właśnie wnioskiem, a nie drastyczność scen, zaowocowała skargą na Łukasza Wróbla. Tak się bowiem dziwnie składa, że inicjatorką oskarżenia i świadkiem w procesie jest Iwona Bartosik, przewodnicząca Rady Miasta z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partyjna przynależność tej pani ma z pewnością związek z jej aktywnością, bo domaganie się prawa nieograniczonej aborcji jest dla zanikającego Sojuszu jedną z ostatnich desek ratunku. Wystawa antyaborcyjna zaś bezlitośnie pokazuje, czym w istocie jest – i do czego służy – ta deska.
Sąd w Łodzi wyznaczył następną rozprawę na 8 maja. Wcześniej jednak, bo już 28 marca, czeka na Łukasza Wróbla kolejna rozprawa w Białymstoku. Być może na tym nie koniec, bo wystawa odwiedziła już kilka polskich miast, a w każdym można znaleźć kogoś lewicowo wrażliwego. Takie osoby również w innych polskich miastach otrzymają swoją szansę, bo i tam ekspozycja, jak chcą organizatorzy, dotrze. Już niebawem do Zakopanego.
Jeśli uda się wystawę pokazać w wielu miejscach Polski, z pewnością wielu Polaków będzie wstrząśniętych. I dobrze, bo sprawa jest wstrząsu godna. Warto z jej powodu mieć koszmarne sny i negatywne doznania estetyczne, bo taka jest, w tym wypadku, cena prawdy. Prawdy ukrywanej za murami klinik i parawanami gabinetów. Taką krwawą, brutalną prawdę usiłują ukryć zezwalające na aborcję – w jakimkolwiek wymiarze – przepisy prawa. Procesy sądowe, które wiszą nad Łukaszem Wróblem, każą zapytać: Skoro aborcja jest dozwolona, dlaczego niedozwolone jest pokazanie jej skutków?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Franciszka Kucharczaka