Liberalny republikanin John McCain zdobywa nominację Partii Republikańskiej, ale czy zdoła przekonać do siebie cały elektorat prawej strony?
Kandydatura senatora z Arizony nie była zaskoczeniem. Od czasu kiedy w 2000 roku prawie udało mu się pokonać George’a W. Busha w wyścigu po prezydencką nominację, John McCain stopniowo umacniał swoją pozycję w partii. To wypracowana kariera, a nie charyzma umożliwiła mu pokonanie konkurentów o bardziej wyrazistych poglądach. McCain znany był Amerykanom jeszcze zanim zajął się polityką. W 1973 wrócił z Wietnamu po... sześciu latach niewoli!
Cała Ameryka oglądała w telewizji jego spotkanie z prezydentem Nixonem. McCain zapadł wtedy w pamięć narodu jako uosobienie patriotyzmu i oddania ojczyźnie. Do Wietnamu trafił jako pilot w roku 1967. Zaraz na początku służby został zestrzelony i wzięty do niewoli. Ranny i poddawany torturom nie daje się złamać. Po roku więzienia dostaje propozycję wyjścia na wolność. Jego ojciec został właśnie dowódcą sił amerykańskich na Pacyfiku. Chociaż w domu czekają na niego żona i troje dzieci, McCain decyduje się pozostać w obozie jenieckim, gdy Wietnamczycy nie godzą się wypuścić również jego kolegów. Ten akt żołnierskiej solidarności będzie go kosztować kolejne pięć lat niewoli.
Z armii do polityki
W politykę McCain zaczął się angażować w połowie lat siedemdziesiątych – krótko po powrocie z Wietnamu. Chociaż z czynnej służby wystąpił ponad dwadzieścia lat temu, wojskowość do dziś wpływa na jego priorytety polityczne, wśród których na pierwszym miejscu wymienia walkę z islamskim ekstremizmem. McCain wierzy w szczególną misję Ameryki na świecie. Jest gotowy na konfrontacje militarne – na przykład wobec Iranu. Jest dość wyrazisty w polityce międzynarodowej.
Znany z bezpardonowej krytyki Rosji, o prezydencie Putinie powiedział kiedyś: „Spojrzałem w jego oczy i zobaczyłem trzy litery – KGB”. Za swoją postawę wobec reżimu białoruskiego dostał od władz odmowę wjazdu do tego kraju w 2004 roku. Osobiste przeżycia z wojny skłoniły McCaina do zajęcia się w szczególny sposób sprawą traktowania jeńców w amerykańskich bazach wojskowych. Warunki tam panujące oceniał negatywnie i tym zdobył sobie sympatię lewej strony opinii publicznej, która używa losu jeńców jako narzędzia ideologicznych ataków na administrację Busha.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Najfeld, publicystka