Pałac Kultury i Nauki w Warszawie na trzy dni zamienił się w wieżę Babel. Z małą różnicą: chociaż ci, którzy przyjechali na IV Światowy Kongres Rodzin 11 maja, posługiwali się kilkudziesięcioma językami, właściwie mówili jednym głosem: świat zginie bez silnych rodzin.
Vatanabe Tadashi i Angelę Escandon Castorona na pozór dzieli niemal wszystko: status materialny, kultura, religia. Obie mieszkają wprawdzie w najludniejszych metropoliach świata, ale Tokio od Meksyku dzieli blisko 15 tys. km. Tyle samo obydwie miały do Warszawy.
Świat bez dzieci
Miały trzy dni, żeby się poznać, żeby opowiadać sobie, jak wygląda sytuacja rodzin w ich kraju. Ale przede wszystkim by słuchać setki ekspertów, podobnie jak blisko cztery tysiące innych uczestników IV Światowego Kongresu Rodzin, na którego gospodarza „ze względu na wciąż silną pozycję rodziny”, wybrano Polskę. Tymczasem Polska, jak zauważył w podyktowanym tuż przed śmiercią przesłaniu do uczestników kongresu założyciel pierwszego na świecie Instytutu Studiów nad Rodziną, abp Kazimierz Majdański, wyłączyła się już z grona opok tradycyjnych wartości rodzinnych.
Podobnie zresztą jak ojczyzny przytłaczającej większości wykładowców, ekspertów w dziedzinie demografii, ekonomii, prawa, lekarzy, euro-parlamentarzystów i liderów organizacji prorodzinnych, którzy wskazywali, że świat wkrótce może zmienić się nie do poznania. – Ze słownika mogą wkrótce zniknąć słowa: wujek, ciocia, brat, siostra – mówił Phillip Longman, autor książki: „Pusta kołyska. Wpływ niskiej płodności na gospodarkę świata”. – Mamy na świecie coraz mniej miejsc, gdzie matki rodzą dwoje i więcej dzieci. We Włoszech liczba potencjalnych matek jest dwa razy mniejsza niż w 1960 r. Nawet w krajach, które do tej pory były oskarżane o powodowanie „eksplozji demograficznej”, w Afryce, pokolenie rodziców jest dziś liczniejsze niż pokolenie dzieci.
Dzieci bez rodzin
Być może problemem numer dwa jest dziś jednak rozpad rodzin. – Podczas gdy w latach 50. ubiegłego stulecia w Stanach Zjednoczonych Ameryki na 100 dzieci 12 żyło w niepełnej rodzinie, to w 2000 roku było ich już 60 na 100 – mówił dr Patrick Fagan, psycholog kliniczny i psychoterapeuta rodzinny. Problem w równym stopniu dotyka Brazylię, Norwegię, Meksyk czy Japonię. Podobnie zresztą jak zjawisko dzieci rodzących się poza małżeństwem, których w Szwecji przychodzi na świat ponad 30 proc. Mówił o tym bp Stanisław Stefanek w homilii podczas odprawianej w Sali Kongresowej Mszy św. w 90. rocznicę objawień fatimskich. Według niego, „zabijanie samego małżeństwa” odbywa się także przez samo postawienie znaku zapytania nad definicją małżeństwa i nad jego potrzebą.
Ludzkość bez przyszłości
Skąd jednak tłok na ulicach naszych miast i dlaczego ceny nieruchomości rosną, skoro wiele krajów dziś dotknęło zjawisko depopulacji? Winna jest nie tylko urbanizacja. Według ekspertów liczba ludności świata jeszcze rośnie, ale gdy będzie nas 8 miliardów, będzie to zasługa głównie ludzi starszych, których przybędzie ponad półtora miliarda. Liczba dzieci, których już dziś jest ok. 6 mln mniej niż w 1990 r., będzie mniejsza jeszcze o 250 mln. Konsekwencje ekonomiczno-gospodarcze są trudne do wyobrażenia. Wszyscy eksperci jednym głosem mówili o zagrożeniach. – Bez rodzących się dzieci nie będzie można podtrzymać rozwoju. Katastrofalna sytuacja demograficzna Europy odbije się wkrótce na całym świecie – podkreślała Christine de Vollmer, prezydent Przymierza na rzecz Rodzin Ameryki Łacińskiej. – Napór środowisk liberalno-feministyczno-gejowskich powoduje, że rodzinom coraz trudniej jest zachować swoje funkcje – mówił Jerzy Kropiwnicki, ekonomista. Także zdaniem dr. Leo Godzisza ze Stanów Zjednoczonych zmaganie z homoideologią jest dziś jednym z głównych sporów, jakie Kościół prowadzi we współczesnym świecie.
IV Światowy Kongres Rodziny zakończył się przyjęciem przez aklamację „Deklaracji z Warszawy”, w której mówi się o obronie prawdy o rodzinie i poszanowaniu jej niezbywalnych praw. Vatanabe Tadashi i Angela Escandon Castorona nie mają jednak złudzeń. Kolejny kongres będzie musiał o rodzinie mówić jeszcze głośniej. Dopiero w Warszawie zobaczyły, jak wiele mają wspólnego. Szkoda, że głównie problemów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb