Depresja to nie takie sobie smuteczki – to długotrwała śmiertelna choroba. Leczenie jej ziółkami, akupunkturą czy reklamowanymi w telewizji lekami to jakby chorego na raka leczyć sokiem z marchwi.
To nie do opisania cierpienie wewnątrz, w człowieku – mówi jeden z pacjentów, leczący się na depresję od ponad dwudziestu lat. Człowiek boi się wszystkiego: życia, kłopotów, codziennych zajęć… Z lękiem się budzi i idzie spać. I czuje, że coś z nim jest nie tak. Albo wręcz przeciwnie – mówi: mam wspaniałego męża, kochane dzieci, dobrą pracę, więc dlaczego jestem ciągle smutna i zmęczona?
Depresja niejedno ma imię
Z „Zielonej Księgi”, przygotowanej w ubiegłym roku przez Radę Europy, wynika, że co trzeci Europejczyk ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Najczęstszą chorobą psychiczną jest depresja – ona też jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie. Rocznie choruje na nią od 6 do 12 proc. dorosłych, i ten odsetek ciągle rośnie. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że do 2020 r. depresja wysunie się na drugie miejsce chorób trapiących ludzkość.
– Depresja objawia się nie tylko smutkiem, ale też lękiem, napadami paniki oraz zespołem stresu pourazowego, powstałego w wyniku traumatycznych wydarzeń – tłumaczy prof. Aleksander Araszkiewicz, kierownik katedry i kliniki psychiatrycznej Collegium Medium im. L. Rydygiera w Bydgoszczy. – Ludzie, którzy postrzegani są jako bardzo nieśmiali, stroniący od towarzystwa, czyli cierpiący na tzw. fobie społeczne, to także ofiary depresji. Im nie pomogą rady, by wziąć się w garść, wyjść do ludzi… To depresja, która wymaga specjalistycznego leczenia.
Choroba atakuje najczęściej ludzi aktywnych, w wieku od 18 do 44 lat, przeważnie kobiety. Grupy ryzyka to kobiety dojrzałe, nieletni, odrzuceni społecznie (bezrobotni, bezdomni) i osoby starsze. Chociaż mężczyźni trzy razy rzadziej zapadają na depresję, gorzej sobie z nią radzą. Zgodnie z powiedzeniem: „Na frasunek najlepszy jest trunek”, leczą smutki w alkoholu czy narkotykach. Depresyjni mężczyźni częściej też niż kobiety próbują rozwiązać swoje problemy, odbierając sobie życie. Co trzeci zgon chorych na depresję to wynik samobójstwa.
– Każdy z nas bywa smutny, ma chandrę, ale jeśli ten smutek się przedłuża ponad dwa tygodnie, trzeba zasięgnąć opinii lekarza – mówi dr Dariusz Wasilewski, przewodniczący Zespołu ds. Walki z Depresją przy Ministerstwie Zdrowia. – Jeśli wydaje się nam, że nie radzimy sobie z życiem, z problemami, jesteśmy głęboko nieszczęśliwi, myślimy pesymistycznie, mamy myśli samobójcze, możemy mieć depresję. Nie zawsze sami dostrzegamy jej objawy. Pierwsi mogą je zauważyć bliscy. Wtedy oni powinni namawiać chorego do wizyty u psychiatry, do podjęcia leczenia. Jeśli natrafią na opór, muszą szukać autorytetów, które przekonałyby chorego do leczenia. Nie wolno tej sprawy odpuścić ani zlekceważyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk