Książka ks. Zaleskiego jest ważna, gdyż jej powstawanie wywołało wielką dyskusję w Kościele. Sama jednak w dyskusji o rozliczeniach nie zajmie pozycji znaczącej.
Ks. Tadeusz Isakowicz--Zaleski, duchowny archidiecezji krakowskiej, w latach 80. aktywny uczestnik działań opozycji, a także znany z ofiarności kapłan społecznik, postanowił na własną rękę zmierzyć się z niezwykle trudnym zagadnieniem rozliczenia z problemem współpracy duchownych z SB. Uczynił to z wielką pasją, dużym nakładem sił, ale dość miernym poznawczo wynikiem.
Z pewnością czytelnik w Polsce nie otrzymał jeszcze nigdzie tak obszernego dokumentu, pokazującego skalę penetracji Kościoła przez bezpiekę oraz różne stopnie uwikłania duchownych w kontakty lub współpracę z bezpieką. W książce ks. Zaleskiego znajdujemy dziesiątki nazwisk duchownych, kilku biskupów oraz setki dokumentów SB. Nie sposób nie docenić tego wielkiego wysiłku. Jednocześnie wszystko to niewiele wyjaśnia i nie wzbogaca wiedzy o tamtych czasach. Rodzą się natomiast pytania natury moralnej i warsztatowej, które powinny być stawiane przy okazji pisania takich monografii.
W roli sędziego
Jakie moralne prawo ma ks. Zaleski, aby stawiać swoim współbraciom, często bardzo zasłużonym kapłanom, zarzut współpracy z komunistyczną bezpieką. Z jego książki przebija głębokie przekonanie, że tylko on może w sposób uczciwy i konsekwentny przeprowadzić rozrachunek z przeszłością. Nie kwestionując niczego, co w dużej mierze dzięki postawie ks. Zaleskiego w tej sprawie zrobiono, nie można zapominać, że w roku ubiegłym powstała jednak w Krakowie komisja teologiczno-duszpasterska „Pamięć i Troska”, która ma za zadanie ustosunkowanie się do problemu współpracy księży z bezpieką.
Z pewnością wynikiem jej pracy będą ustalenia być może w wielu sprawach odmienne od tych, do jakich doszedł ks. Zaleski. Jak ważne są to kwestie, świadczą listy otrzymane przez ks. Zaleskiego od wielu duchownych, do których zwrócił się z pytaniem w sprawie dokumentów znalezionych w archiwach IPN. To chyba najciekawsza część książki. Szkoda, że autor nie spróbował iść dalej śladem tego pomysłu i nie doprowadził do konfrontacji dokumentów SB ze świadectwami osób, o których traktują. Takie postępowanie zaleca także „Memoriał” przyjęty przez polskich biskupów. „Zawsze mam dylemat, czy przypadkiem z osoby opisującej pewną rzeczywistość nie zamieniam się w sędziego” – mówił niedawno Marek Lasota. Lektura książki ks. Zaleskiego nie sprawia wrażenia, aby on kiedykolwiek stawiał sobie takie pytanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk