– Jest dobra wiadomość dla chorych: rząd obiecał oddłużyć najważniejsze szpitale – mówi spiker telewizyjny. Powiedzmy sobie jasno: nie może być gorszej wiadomości dla pacjentów niż obietnica oddłużenia szpitali. Czyli kolejnego odkładania uzdrowienia systemu.
Ostatnie tygodnie przyniosły nam taką dawkę wydarzeń, komentarzy i emocji związanych z sytuacją szpitali, że trudno już połapać się, kto ma rację, co kto komu winien i, co najważniejsze, jak z tego mądrze wybrnąć. Materiały telewizyjne pokazujące chore dzieci w klinikach i zbulwersowane komentarze ludzi z branży, miały wymusić na rządzie i wierzycielach jakąś „ludzką” reakcję.
Większość uznała, że nie ma nic bezwstydnego w wykorzystywaniu cudzego cierpienia w walce z „bezdusznym” wierzycielem, który miał czelność wysłać komornika po swoją własność. Nikogo nie obchodziło, że wiele firm świadczących szpitalom usługi musiało pozwalniać pracowników z powodu braku pieniędzy od dłużników. Oczywiście sprawa jest delikatna, bo dłużnicy mają pod opieką chorych. Metodą nie jest jednak wzruszanie opinii publicznej i wyciąganie kolejnych pieniędzy od państwa.
Wskazywanie palcem
Mamy 43 szpitale kliniczne, z czego 32 są zadłużone. Suma ich zadłużenia wynosi prawie 1,5 mld zł. Wszyscy zadają sobie pytania: Jak możliwe było powstanie tak gigantycznych długów szpitali? Dlaczego nikt nie bił na alarm przynajmniej w połowie obecnego zadłużenia? Co z kontrolą finansów szpitali? I na co idą nasze składki na NFZ?
Każdy z uczestników tego dramatu ma swoją wersję i winowajcę do wskazania. Część dyrektorów szpitali uważa, że nie jest w stanie funkcjonować bez większych środków z NFZ. – Mamy w naszym szpitalu m.in. chemioterapię, a koszty jej prowadzenia przewyższają limity z Funduszu – mówi Krystyna Barcik, dyrektor szpitala klinicznego w Legnicy. Ministerstwo Zdrowia natomiast twierdzi, że są szpitale, które dostają tyle samo pieniędzy, i jedne z nich sobie radzą, inne zaś toną w długach.
– Szpitale potrzebują dobrych menedżerów, a teraz wielu z nich ogląda się tylko na ministerstwo – twierdzi Paweł Trzciński, rzecznik MZ. Oliwy do ognia dolewa proszący o anonimowość rozmówca z NFZ: – Gdyby szpitali było mniej, byłoby więcej pieniędzy. Może warto tym kilku zbędnym szpitalom łeb ukręcić? – rzuca prowokacyjnie. Spróbujmy bliżej poznać mechanizm, który doprowadził tyle placówek na skraj bankructwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina