Po pierwsze dobrze przemyśl, czego potrzebujesz. Po drugie nie spiesz się. Po trzecie czytaj to, co zapisano w umowie drobnym druczkiem. Po czwarte nie bój się pytać. Po piąte poradź się doradcy, ale nie ufaj mu ślepo. Po szóste nie bój się produktów typu dwa w jednym. Po siódme przeczytaj ten tekst.
Obowiązkowy pakiet pytań
Przy wyborze funduszu nie zaszkodzi poradzić się doradcy finansowego, który – na nieodpłatnym spotkaniu – przeprowadzi analizę zdolności kredytowej: zapyta o dochody i wydatki, przedstawi możliwe rozwiązania, dopasuje fundusz do indywidualnych potrzeb i możliwości, wyliczy wysokość miesięcznych wpłat, przeprowadzi przez proces kompletowania niezbędnych dokumentów i pomoże wypełnić wszystkie formularze.
Doradcy finansowi dobrze znają rynek, jednak ich porad nie można przyjmować bezkrytycznie. Trzeba pamiętać, że za ich pracę płacą właśnie fundusze. Można nawet powiedzieć, że doradcy są w funduszach „na prowizji”. Przeciętny doradca ma podpisane umowy z kilkoma lub kilkunastoma funduszami, dlatego istnieje niebezpieczeństwo, że będzie wciskał klientowi nie ten fundusz, który jest dla niego najkorzystniejszy, tylko ten, który wypłaci mu największą prowizję. Można się przed tym obronić w jeden sposób: choćby doradca nie wiem jak nalegał, nie podejmować decyzji od razu. Poprosić go o zestawienie ofert różnych funduszy, a w domu jeszcze raz spokojnie się nad wszystkim zastanowić. Bardzo dobrym rozwiązaniem dla osób mających więcej niż 100 zł wolnej gotówki miesięcznie jest również zainwestowanie w kilka funduszy naraz.
Zanim będzie można zaufać doradcy, bezwzględnie należy go sprawdzić. W tym celu proponuję przyjęcie zasady: nie decyduję się na usługi konkretnego doradcy, dopóki nie zadam mu „obowiązkowego pakietu pytań”.
Po pierwsze zapytaj: jakie pan(i) ma doświadczenie? Chodzi nie tylko o staż pracy, ale przede wszystkim o to, jak nasz doradca radził sobie z inwestowaniem pieniędzy klientów w czasie recesji i spadków na giełdzie. Nie należy przy tym poprzestawać na jego zapewnieniach, że radził sobie doskonale, tylko poprosić o udokumentowanie sukcesów albo o podanie nazwisk paru zadowolonych klientów z ostatnich kilku lat, do których moglibyśmy zadzwonić.
Po drugie bezwzględnie należy zapytać doradcę o kwalifikacje. Certyfikowanym doradcom inwestycyjnym licencje wydaje Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Co nie oznacza, że świetnym inwestorem nie może być osoba bez certyfikatu. Jeśli doradca go nie ma, ale ma udokumentowane doświadczenie i sukcesy, możemy mu zaufać.
Po trzecie trzeba zapytać doradcę, jakie prowizje pobierają polecane przez niego fundusze. Właściwa prowizja wynosi zero. Jest na rynku wiele funduszy, które nie pobierają dodatkowych opłat dystrybucyjnych i manipulacyjnych. Nie daj sobie wmówić drożyzny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Eliza Michalik, dziennikarka ekonomiczna i polityczna