Szok, przerażenie, łzy. Czternastoletnia gimnazjalistka nie żyje. Kto jest winien tej śmierci? Podczas pogrzebu panowała cisza, tylko wiatr mocno owiewał trumnę, jakby chciał coś głośno wykrzyczeć.
Piątek, 20 października. Gimnazjum nr 2 w Gdańsku. Dzień jak każdy inny. W szkole rozpoczynają się lekcje. Podczas jednej z nich z sali wychodzi nauczycielka. Została oddelegowana przez dyrektora szkoły do przygotowania apelu.
Przez dwadzieścia minut pięciu kolegów z klasy znęca się nad Anią. Rozbierają ją, udają, że ją gwałcą. Jeden z nich nagrywa film kamerą w telefonie komórkowym. Zdarzeniu przyglądają się pozostali uczniowie. Nie reagują. Gdy nauczycielka wraca do klasy, Ani już tam nie ma. Uciekła. Jedna z dziewczyn płacze. Pozostali nic nie mówią. Polonistka dowiaduje się w końcu, że koledzy „dokuczali Ani” i dlatego poszła do domu. Nauczycielka dzwoni do domu Ani i rozmawia z bratem.
Po powrocie do domu Ania pomaga mamie sprzątać dom babci, która następnego dnia, w sobotę, ma obchodzić urodziny. Ania na urodziny nie doszła. Wcześniej odebrała sobie życie.
Dlaczego?
Media szybko ustalają przebieg zdarzeń i próbują dochodzić przyczyn. Jedna z gazet pisze, że chłopiec, który poniżył Anię, kochał się w dziewczynie, ale ona nie chciała z nim rozmawiać. Dlatego postanowił ją upokorzyć? Inna przytacza słowa ojca dziewczynki: „Ania była szczególnie wrażliwym dzieckiem. To, co się wydarzyło, było dla niej tak straszne, że jej świat runął”.
Jestem pod szkołą. Lekcje trwają w niej normalnie. W pokoju dyrektora od rana trwa narada. W tym czasie sąd przesłuchuje zatrzymanych chłopców. Wokół szkoły patrole policji, dziennikarze i telewizyjne maszty. Próbuję przyłączyć się do rozmowy. Podchodzę do jednej grupki. – Nie rozmawiamy z nim. To hieny – słyszę głosy uczniów. – Następny, k…, dziennikarz szukający sensacji. Wy tylko żerujecie na czyimś nieszczęściu. Wam, k…, w ogóle nie zależy na prawdzie. Nie gadajcie z nim.
Przeraża mnie głupi śmiech niektórych uczniów. W takim momencie? I kolejny dzwonek na przerwę. Z zamkniętej wciąż dla dziennikarzy szkoły wychodzą kolejni uczniowie. Tym razem nie przez główne drzwi, ale bokiem. Próbuję z nimi rozmawiać. Nie chcą, nie zatrzymują się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Urbański