Czym zajmowali się dygnitarze PRL w czasie wojny, kiedy byli jeszcze partyzantami AL? Rabowaniem chłopów, zabijaniem Polaków i Żydów oraz gwałceniem kobiet. Sami to drobiazgowo opisali. Wystarczy zajrzeć do archiwum.
Pamiętacie podręczniki do historii z lat PRL-u? Całe rozdziały były tam poświęcone bohaterskim czynom Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Zastępy komunistycznych partyzantów AL gromiły na kartach podręcznika przeważających liczebnie Niemców. A my, nastoletni uczniowie, uśmiechaliśmy się domyślnie: „To taka przesada komunistycznej propagandy, na pewno tłukli Niemców trzy razy słabiej”. Byliśmy w błędzie: w micie o Armii Ludowej zmyślono prawie wszystko.
Gomułka żyje z fantów
W rzeczywistości komunistyczna Armia Ludowa jak ognia unikała starć z Niemcami. Często za to ściśle współpracowała z gestapo w rozbijaniu polskiego podziemia niepodległościowego. Dowódcami oddziałów AL bardzo często byli przedwojenni więźniowie kryminalni. Komunistyczni partyzanci nocami wpadali z bronią do polskich wiosek i miasteczek, mordowali opornych i ograbiali mieszkańców ze wszystkiego, co cenne. –
Także w Warszawie komuniści w dzień działali w Polskiej Partii Robotniczej, a w nocy obrabiali sklepy na Pradze – mówi dr Piotr Gontarczyk, badacz dziejów PPR-u. I podsuwa mi fotokopię jakiegoś dokumentu. – Niech pan patrzy, tu są wyszczególnione „fanty” z rabunków. Złote przedmioty, złote monety, dolary, marki, franki... Zdał je Mieczysław Moczar, późniejszy generał i minister, o, tu jest jego podpis. A poniżej są podpisy Zenona Kliszki, który te fanty pobrał, i Władysława Gomułki, który pokwitował przyjęcie – pokazuje.
Ten dokument i wiele innych szokujących materiałów znajdziesz w książce Piotra Gontarczyka „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941–1944”. Do księgarń trafiło właśnie jej drugie, rozszerzone wydanie. Jest tam też cytat z „Pamiętników” Gomułki, w którym I Sekretarz całkiem wprost usprawiedliwia rabunki na innych Polakach: „Funkcjonariusze partyjni i pracownicy aparatu GL musieli przecież z czegoś żyć”.
Oczywiście, wojna i łatwy dostęp do broni demoralizowały ludzi. Nawet w Armii Krajowej zdarzały się pojedyncze przypadki bandytyzmu. Różnica jest jednak prosta: dowództwo AK takie przypadki bezwzględnie tępiło, podczas gdy dla AL była to norma.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak