Mieszkańcy Końskich zamarli przed telewizorami ze zdziwienia. Zobaczyli swojego proboszcza, który w cywilnym ubraniu właśnie brał udział w teleturnieju.
To teleturniej „Grasz czy nie grasz” w Polsacie, prowadzony przez Zygmunta Chaj-zera. Ksiądz Tomasz Jasiński z parafii Matki Boskiej Nie-ustającej Pomocy w Końskich wszedł na scenę oklaskiwany przez wielką widownię w studio. Nic nie zdradzało, że jest kapłanem. Nic, oprócz… koszuli ze stójką, jakie często noszą księża. – Tomku, na co przeznaczysz wygraną? – pytał Zygmunt Chajzer. – Marzę o takim dużym domu. Bardzo dużym – odpowiedział gość. – Jak dużym? – zainteresował się prowadzący. Gracz uśmiechnął się tajemniczo i rzucił: – Do nieba! Dużo pieniędzy potrzeba!
Gdzie masz żonę?
W tym momencie w Końskich rozdzwoniły się telefony. – Włącz Polsat, włącz Polsat! – krzyczeli mieszkańcy do swoich znajomych. To samo działo się na większości probostw diecezji radomskiej: to dzwonili do siebie zdumieni księża. Tymczasem na ekranie już zaczęła się gra. Ksiądz miał wybrać jedną z walizek z pieniędzmi. W jednej był milion złotych, w innych coraz mniejsze kwoty aż do 1 grosza. Walizki trzymało 26 młodych kobiet. – Numer trzy! – zawołał ksiądz. – Aa, dziewczyna ci się spodobała? – próbował go podpuścić Zygmunt Chajzer. – Wszystkie są piękne – wybrnął proboszcz. – A metraż domu? – wrócił aktor do początku rozmowy. Ksiądz odpowiedział: – Żeby się tysiąc osób zmieściło. – No to ja już nie wiem… Czy to będzie hala sportowa? – zastanawiał się aktor.
Ksiądz Tomasz nie wiedział, ile pieniędzy jest w walizce, którą wybrał. Może milion złotych, a może 20 groszy? Cała zabawa polega na tym, żeby domyślić się, jak duża kwota jest w walizce gracza. Gracz po kolei sprawdza więc zawartość pozostałych 25 walizek. W każdej chwili może grę przerwać.
W większości otwieranych walizek proboszcz znajdywał niskie kwoty: 1 grosz, 5 złotych, 30 złotych. To był dobry znak. Bo to oznaczało, że w jego walizce leżała jakaś wyższa sumka. Co chwila grę przerywał telefon od bankiera. Bankier proponował, że odkupi od księdza walizeczkę z pieniędzmi. Ponieważ coraz realniejsze się stawało, że leży tam dużo pieniędzy, bankier proponował też coraz wyższe sumy.
Tymczasem Zbigniew Chajzer wypytywał, czy „Tomek” przyjechał z żoną. – Nie mam żony. – Dlaczego? – Taki wybór! – uśmiechnął się promiennie proboszcz. Wytłumaczył, że dom, który wznosi, będzie dla innych ludzi. – Co to będzie? Sierociniec? – pytał aktor. – Ciepło, ciepło... – zaśmiał się proboszcz. – To kościół. Jestem księdzem. Razem z parafianami budujemy… – wyznał. Dalsze słowa utonęły w owacji, którą zgotowała mu publiczność. – Ale wyglądasz jakoś niesłużbowo – zauważył prowadzący. – Nie? – odpowiedział ksiądz i jednym ruchem umieścił na swoim miejscu koloratkę, która cały czas tkwiła schowana w stójce koszuli. I podkreślił, że na grę w teleturnieju dostał zgodę swojego biskupa. – To teraz mam problem, jak się zwracać… Czy proszę księdza? – zapytał Chajzer. – A możemy zostać po imieniu? – odpowiedział ksiądz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak