Prawdziwa rozgrywka toczy się przed meczem. „Zaradni” działacze próbują załatwić zwycięstwo swojej drużyny. Gdy piłkarze wychodzą na boisko, wynik już jest ustalony.
Afera wybuchła w maju zeszłego roku. Policja przez podstawionych ludzi wręczyła sędziemu piłkarskiemu łapówkę za „ustawienie” meczu. Sędzia pieniądze przyjął i… pojechał wprost do aresztu. Od tego czasu za kratki trafiło już czterdziestu ludzi związanych z futbolem: działacze, sędziowie, tzw. kwalifikatorzy oceniający pracę sędziów, trenerzy, piłkarze. Co kilka tygodni „wpadają” następni. Andrzej Strejlau, ustalający obsadę sędziowską na poszczególne spotkania, często powtarza, że przed każdą kolejką ligową drży, by policja nie aresztowała w czasie meczu jakiegoś sędziego.
Fryzjer strzyże równo
Ile kosztuje mecz? Od kilku tysięcy w III lidze do kilkudziesięciu w pierwszej. Spośród osób oskarżonych o korupcję w polskiej piłce najwięcej zarzutów postawiono Ryszardowi F., zwanemu w środowisku piłkarskim „Fryzjerem”. Od co najmniej sześciu lat „załatwiał” mecze. Mechanizm jego działania był prosty. Przez znajomości ułatwiał karierę wybranym przez siebie sędziom. Awansowani dzięki „Fryzjerowi” arbitrzy musieli spłacać dług wdzięczności. Prezesi klubów kupujących mecze przekazywali pieniądze przez „Fryzjera”. Zdaniem dobrze poinformowanych, „mafia Fryzjera” jest tylko jedną z kilku takich grup w polskiej piłce.
Poligon dla oficerów
W czasach PRL działaczami piłkarskimi byli ludzie powiązani z ówczesną nomenklaturą – lokalni sekretarze PZPR, górniczy „baronowie”, oficerowie wojska i milicji. Wydawałoby się, że to przeszłość. Okazuje się jednak, że we władzach PZPN są ludzie powiązani z dawną SB. Szefem firmy załatwiającej kontrakty między PZPN a telewizjami jest Andrzej Placzyński, który – jak doniosły media – posługując się przybranym nazwiskiem Kafarski był oficerem prowadzącym o. Konrada Hejmo. Niedawno w procesie lustracyjnym Zyty Gilowskiej zeznawał oficer z Lublina, Marian Rapa, „w cywilu” członek zarządu PZPN. Szefem Kolegium Sędziów PZPN był przez kilka lat Janusz Hańderek, dziennikarz z Krakowa, którego oskarża się, że pisał w latach osiemdziesiątych artykuły na zamówienie SB. Dziś wciąż jest wpływowym działaczem, jedną z osób, które mają uzdrowić polską piłkę.
Generalny remont
Afery korupcyjne co pewien czas wybuchają w różnych krajach – w Niemczech, Włoszech, Czechach. Wszędzie jednak dotyczą one ograniczonej grupy osób, która działa w określonym czasie. U nas, niestety korupcja, jest zjawiskiem chronicznym. W całym tym zgiełku wielu ludzi futbolu zdaje się zapominać, że nie chodzi o wyłapanie „czarnych owiec”, ale o „generalny remont” polskiej piłki.
Pasożyt
Komentarz autora tekstu
To była połowa lat siedemdziesiątych. Mój kolega z liceum miał „wysoko postawionego” ojca i wiedział bardzo dużo. „Jesteś ciekawy, kto będzie mistrzem Polski, a kto spadnie?” – zapytał mnie. Potem rozpisał wyniki kilku ostatnich kolejek ligowych. Nie chciałem mu wierzyć. W pojedynczych meczach wiadomo, że zdarza się korupcja, ale żeby w zmowie była prawie cała liga? Załamałem się, kiedy się okazało, że „trafił” wszystkie wyniki.To były najlepsze czasy polskiego futbolu. Mafia istniała już wtedy. I stopniowo niszczyła naszą piłkę, tak jak pasożyt niszczy organizm, w którym żyje. Mimo tych wszystkich afer wielu ludzi nie przestało interesować się piłką. To stwarza szansę, że „pacjenta” można jeszcze uratować. W środowisku piłkarskim są także ludzie uczciwi. W nich cała nadzieja.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa